LISTY OD ABSOLWENTEK
Podziękowania :
WITAM

bardzo ale to bardzo chciałabym podziękować za to piękne i tak uroczyście przygotowane spotkanie nie myślałam, że tak pięknie będziemy ugoszczeni, nie spodziewalam się, że po tylu latach będę jeszcze przez wszystkich zapamiętana, widać, że jednak kawałek duszy, serducha i mnie pozostało w waszych serduchach, coś znaczylam . Jedno co chciałam powiedzieć do wszystkich nauczycieli, wychowawców i oczywiście do Pana dyrektora, że wlaśnie w MOW Cerekwica widać, że nie przychodzicie do pracy dla pieniędzy tylko ( myślę jak dobrać słowa ) ale niesiecie pomoc dla tych wszystkich dziewczyn. Jest to wasza misja chęć pomocy .Spotkaliscie przez tyle lat mnóstwo dziewczyn kazda z nich inna i to jest niewiarygodnie wzruszające i miłe że pamiętacie. Bardzo dziękuje za to miłe i szczere przemówienie za to że nawet ci nauczyciele, wychowawcy, którzy mieli wolne przyjechali żeby się z nami spotkać. dla mnie było to bardzo ważne jeszcze raz dziękuje zawsze będziecie w moim serduchu wasza
bambo - buziaki dla was wszystkich



Było pięknie i ślicznie dziękuję, za ten miły dzień, pełen wrażeń i wspomnień. Dziękuję za fantastyczne przygotowanie i potraktowanie nas jak wyjątkowych gości, za ciepło i miłą atmosferę. Naprawdę, niespodziewałam się, że ten dzień, będzie aż tak wyjątkowy. Na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci. Do następnego zjazdu ?? Chciałabym również zachęcić pozostałych, do spotkania w przyszłości, bo warto. A tymczasem żałujcie!
Pozdrawiam
Agata C.






Data: 15.03.17r.


Witam... Przebywałam w MOW od 2010 do 2012 roku, wiem może nie długo ale wystarczająco na to by się zmienić, opanować i przemyśleć swoje życie, co wyniosłam z placówki.. ?.. wiele miłości i serca włożonego w "nasza" poprawę, zaufania, dobrocią i zrozumienia, zdobyte umiejętności i wiele ważnych spraw które dziś jako dorosła kobieta potrafię zrozumieć. Mam wspaniałego szynka Fabiana ma rok i 3 miesiące jest dla mnie całym światem i nie widzę życia bez niego, i nigdy ale to prze nigdy nie pozwolę na to by spotkał go tak smutny los jak mnie.. A mianowicie, jako dzieciak w wieku 5go roku życia trafiłam do domu dziecka, tam przeżyłam koszmar, obcy ludzie, z dala od rodziny, bliskich.. nikomu nie życzę tego.. Przebywałam tam 10 lat, ciężkich lat, aż trafiłam do MOW w Cerekwicy i odmienił się mój los.. Poznałam wiele wspaniałych ludzi i dziewcząt, dziękuję za wyrozumiałość i zrozumienie, uśmiech na twarzy i wiele miłych słów i nauki Panu Jackowi Krawczyk, to Pan zawsze mi poprawiał humor i rzucił śmiesznym tekstem, to Pan Panie Jacku pokazał mi jak być wytrwały i się nie poddawać w sensie, dziękuję za treningi biegów i za wszystko po prostu za wszystko !!!! Ojczulek ty mój wspaniały dziękuję ci za to ze byłeś zawsze ze mną ze nigdy mnie nie odrzuciłeś ze mogłam uciec z grupy do ciebie i pogadać.. Dzięki za naukę tenisa stołowego jak mój brzdąc podrośnie to go poduczę na pewno, jesteś kochany razem z Żabcią wspaniali ludzie z Was dziękuję za wszystko kochani, Panu Waldemarowi za dobre rady i wychowanie, Pani Joli za naukę wyszywania i dobre serduszko i oczywiście Pani Karolinę za wszystko.. za to ze była zawsze kiedy trzeba, za to ze i wypłakać się można było i pożalić, za serduszko które było otworem za wszystko
DZIĘKUJĘ WAM- NAJLEPSI WYCHOWAWCY I NAUCZYCIELE ŻYCIA jesteście wspaniali i pomagajcie dalej, nie jedna dziewczyna wam za to podziękuję !!






Siudol. Grupa 1



Data: 29.08.2017r.


CHCIAŁA BYM ABY TEN LIST ZOSTAŁ [RZECZYTANY DLA OBECNYCH WYCHOWANEK MOW CEREKWICA
DZIEKUJE
Witam Cześć
Nazywam się Małgorzata Skarżyńska jestem byłą wychowanka MOW Ośrodek opuściłam dokładnie 14 lat temu ale pamiętam jak dziś że bardzo ale to bardzo nie chciałam opuszczać tego miejsca. Wyjście przeżywałam już pół roku szybciej już wtedy czułam nie pokój oraz lęk obawę przed tym co będzie. dziś jestem matka dwóch synów, których chcę najlepiej staram się ale czasem brakuje mi siły....... pobyt w ośrodku wiele mnie nauczył wiele mi pomógł spełnił moje marzenia cos czego nie mogłam robić tu czego nie pozwolono mi nawet po ukończeniu 18 lat gdzie przecież taka bardzo pragnęliśmy w tamtych czasach i jako nastolatkowie tej pełnoletności. Życie droga jaka musiałam pokonać po wyjściu z ośrodka nie była posypana płatkami róż a rodzice nie przywitali mnie z otwartymi ramionami, ale cóz co to za rodzice ojciec nie interesował sie mną przez całe życie a matka miała już kolejnego faceta potem męża na którego kazała mówić wujek a jedynie na co czekała to na pieniądze z usamodzielnienia które miałam otrzymać Nie interesowały ja moje w ogóle nasze jako dzieci marzenia z ośrodka wyszłam na koniec czerwca 9 lipca kończyłam 18 lat i w ten dzień usłyszałam masz szukać pracy spoko nie ma problemu ale po co pracować jak ktoś zabiera ci cała kasę masakra. MIESZKAŁAM z nimi parę miesięcy nie wytrzymałam psychicznie co to za matka która po 21 godz nawet jak się spóźniłam minutę do domu nie wpuszczała mnie zostawali mi znajomi albo spanie na klatce nie raz spałam siedziałam na klatce Matka potrafiła chować jedzenie co by za dużo nie wyjeść jej mężowi to był koszmar piekło. życie nauczyło mnie ze trzeba na wszystko zapracować Nie byłam złym dzieckiem w dzieciństwie tylko nie poświęcano mi uwagi nikt nie rozumiał mnie bądź nie chciał zrozumieć a kiedy mówiłam nie chciała słuchać jestem z rozbitej rodziny mam czwórkę rodzeństwa i każde ma innego tate mama nie rozmawiała z nami najlepiej wychodziło jej bicie nas na co w tamtych czasach szkoły nie zwracały uwagi bita byłam nie paskiem tylko rzemień gruby dokładnie nóż do ostrzenia brzytwy chodziliśmy z krwiakami na całym ciele łącznie z twarzą. I Chcąc to zapomnieć wraca cały czas wraca. Nigdy na żadnego w wychowawcę nie powiedziałam źle wiadomo ze nie zawsze odpowiadało nam ze cos mieliśmy zrobić. Ale dziewczyny i teraz to kieruje do was to że trafiliście akurat do Cerekwicy to jest nagroda Macie obowiązki sprzątanie dyżury przy śniadaniach kolacji Ja się z wami zamiennie ale ci ludzie chcą wam pomóc nie odtrącajcie ich wiele sie zmieniło wielu wychowawców doszło ale byłam u was przez chwile w kwietniu bądź maju macie super ośrodek OJCIEC Z MAMA Pani Gosia Gręda RAFAŁ KLINKOSZ o człowiek który pokazał mi że jeżeli naprawdę na czymś nam zależy to trzeba o to walczyć Panie Rafale ps pamięta pan ja to pamiętam jak by to było wczoraj. Pani Gosia dziś dyrektor była moja wychowawczynią kobieta która zawsze wysłuchała i dawała cenne rady zawsze była oparciem, Pan Waldek super wychowawca którego jeszcze raz przepraszam za ta głupotę bo to była głupota ma pan u mnie czekoladę Pani Tereska jak zobaczyła mnie po tylu latach to jedyne co zapamiętała to mnie przebrana w te kolorowe bibuły myślałam ze po tylu latach wszyscy zapomną przecież tyle nas tam sie przewinęło. Ale oni wciąż i cały czas pamiętają o nas o każdej z nas z osobna. Jest to miłe wręcz Dziewczyny ośrodek dał mi cos nauczył mnie wejść w dorosłość odruzniać dobro od zła no a przede wszystkim pozwolił mi śpiewać. Dla wielu to jest nic ale dla mnie było to bardzo wiele tydzień nie kończył się w niedziele i nie zaczynał w poniedziałek tylko zaczynał w środę bo w środę jeździłam na śpiew dziś mam 32 lat a śpiewam przy sprzątaniu czy gotowaniu obiadu nie ma to jak ;KRÓLOWA ŁEZ; nie no ogólnie wszystkie kawałki są super mega ostatnia płyta jest czadowa. PISAŁAM W SKRUCIE PEWNIE WIELE NIE NAPISAŁAM ALE JEDNO CO CHCIAŁAM WAM POWEIDZIEC ZE TO NIE SA WYCHOWAWCY TYLKO ANIOŁY I JEZELI CHCA WAM POMÓC NIE ODTRĄCAJCIE ICH POZDRAWIAM


WASZA BAMBO



Data: 18.06.14r.


Szanowny Panie, chciałam podzielić się z Wami wspaniałą (jak dla mnie) wiadomością a mianowicie w końcu dopięłam swego dotychczasowego celu życiowego.
W poniedziałek tj. 16.06.2014 "obroniłam pracę magisterską" (na ocenę bardzo dobrą) pt. "Proces usamodzielnienia wychowanek placówek opiekuńczo- wychowawczych, jako szansa na poprawę ich funkcjonowania poza instytucją".
W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować tym wychowawcom, którzy pomimo wielu trudności w sposób ciągły i konsekwentny starali się naprowadzić mnie na właściwą drogę wpajając mi takie systemy wartości, które w życiu późniejszym pomogły mi w tworzeniu samej siebie. Dziękuję Pani Małgosi za to, że zawsze była i jest ze mną- co czyni mnie szczęśliwszym oraz wartościowszym człowiekiem.
Wychowankom natomiast chciałabym przekazać, że jeśli naprawdę chcą coś w swoim życiu zmienić to muszą przede wszystkim się starać. Każda z nas ma jedyną i niepowtarzalną szansę na to, aby stać się kimś więcej niż w chwili obecnej jest. Pamiętajcie dziewczyny- pomimo wielu przeciwieństw losu to Wy jesteście animatorkami własnego życia i to Wy decydujecie w jaki sposób powinno ono przebiegać. Rozwijajcie się we wszystkim co przyniesie Wam i innym radość. A póki co, kiedy macie duże wsparcie ze strony wybranych przez Was wychowawców czerpcie z ich mądrości wiele a w życiu późniejszym kierujcie się zarówno ich jak i własnymi zasadami. Wychodząc z placówki możecie czuć się smutne i osamotnione, ale pamiętajcie natychmiastowe działania prędzej czy później przyniosą pozytywne efekty. Pomimo trudności w nauce (sama orłem nie byłam), jeśli zaufacie sobie i własnym możliwością to się zmieni, z roku na rok wasze zasoby zaczną się powiększać aż pewnego dnia same uwierzycie w to, że może być już tylko lepiej. Nie rezygnujcie z siebie i własnego rozwoju bo dzięki temu udowodnicie zarówno sobie jak i całemu światu, że jesteście lepsze, wartościowe, bogatsze życiowo. Szukajcie w sobie potencjału, ciągle działajcie i nigdy się nie zatrzymujcie. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia Wam wszystkim. Z wyrazami szacunku i wielkiej nadziei wasza koleżanka Renata.


Prosiłabym, aby Pan tą wiadomość opublikował dla dziewcząt i wychowawców.

Pozdrawiam

Renata Ł.



Data: 22.11.13r.


Pobyt:2000-2002 r.

Witam serdecznie :-) Po przeczytaniu opublikowanych listów stwierdziłam, że jednak nie jestem nienormalna i jest ktoś kto oprócz mnie dobrze wspomina pobyt w MOW.. Oczywiście sam początek był bardzo ciężkim przeżyciem i w tamtej chwili pobyt tam i wogóle zaaklimatyzowanie się tam nie mieściło mi się w głowie. Jednak okazało się, że może być dobrze a nawet lepiej :-) O ucieczce już nie myślałam (chyba, że do Ruska lub Jaraczewa) . Myślę,że w porę zjawiłam się w ośrodku. Nie chcę nawet myśleć co mogłby się ze mną stać gdybym tam nie trafiła.. Po wyjściu jednak nie potrafiłam się odnaleźć. Mama mnie nie wspierała,więc znów trafiłam w towarzystwo przyjaciół seksu i alkoholu. Dopiero od siedmiu lat prowadzę normalne życie i cieszę się,że nie jestem taka jak kiedyś. Pozdrowienia dla dziewczyn z lat 2000-2002. Przede wszystkim dla wspaniałej grupy II. I serdecznie pozdrawiam i zarazem dziękuję p.Jarosławowi Werbińskiemu,p.Joli Wypijewskiej i najwspanialszej nauczycielce p.Cichockiej (mam nadzieję,że nie zrobiłam żadnego błędu) . Życzę wytrwałości i wychowankom i wychowawcom.

A.



Data: 25.04.12r.


Pobyt:2005 r.

Witam pana nie wiem czy jeszcze mnie ktos pamieta Mafie ubrana na rozowo;)nie lubilam wf ale pana tak;) bylam w osrodku jakos 7 lat temu nazywalam sie Magdalena Baluk teraz zmienilam nazwisko wyszlam za maz mam dwoch synow czteroletniego i rocznego nigdy nie zapomne osrodka pamietam pania Basie pana Waldka i pana Werbinskiego ich najbardziel lubilam jak odjezdzalam plakalam teskniłam teraz jakoś ulożyło się moje życie ale nigdy Was nie zapomne dziękuje za wszystko co dla mnie robiliście wkladacie serca w swoja pracę żeby pomagać wychowankom pozdrawiam Was goraco Mafia z Plocka. jak mi tam bylo hm...na poczatku bardzo ciezko plakałam ciagle ale wychowawcy dużo mi pomogli szczególnie pani Basia która byla moja wychowawczynią i pan Waldek dużo ze mna rozmawiali a potem juz było coraz lepiej z dziewczynami nawiazałam kontakt ośrodek zmienił moje życie na lepsze wiele zrozumiałam co jest dobre a co złe pozostaniecie w moim sercu na zawsze pozdrawiam.



Magdalena B.

Data: 30.04.12r.


Pobyt:...........r.

Dzień Dobry Zanim przyszłam do ośrodka Pamieta Pan jaka byłam ?. Zdemoralizowana nastolatka , wulgarna strasznie ! Dzięki temu Ośrodkowi zmieniłam swoje życie , wczesniej uważałam że jak bede chciała to bede robiła co mi sie zywnie podoba.. ale jednak pamietam wszystkie rozmowy slowa z ust ludzi , którzy mi naprawde w życiu pomogli. Teraz jaka jestem - pracowałam i uczyłam się, teraz mogę ewentualnie się uczyć ponieważ bede miała dzidziusia, mam chlopaka juz dlugo dlugo ponad rok minął ...... Dobrze mi sie zyje ;] Prosze pozdrowić ode mnie pana Januszka, Pania Renie pania Terese, i Pania Elę i wszystkich wychowawców ;) i wszystkie dziewczyny ;) Dziękuje za wszystko pozdrawiam gorąco i całuje

Emilka K.

Data: 8.02.12r.


Pobyt:...........r.

Jak sobie przypomne pierwsze dni pobytu w ośrodku sama nie wieże , że mogłam tak myśleć otym miejscu. Byłam zła na cały świat ,czułam się niesłusznie osądzona i na wstępie każdy wychowawca, nauczyciele i dyrekcja byli dla mnie wrogami.Długo nie mogłam znieść faktu , że jestem pozbawiona swobody i nie mogę robić to na co mam ochote tylko muszę sie podporządkować. Wiem że nie byłam idealna i sprawiałam wiele trudności, uciekałam i często wracałam pijana ,byłam złośłośliwa i pyskata. Dopiero pod koniec poytu po kolejnej rozmowie z panem kierownikiem Rafałem Klinkoszem uświadomiłam sobie jak ten człowiek się stara aby cokolwiek do mnie dotarło. Pamiętam ,że póżniej długo płakałam , byłam zła na siebie ,na niego i wogóle na wszystko. Przez pare miesięcy się miotałam między jego słowami a swoimi wydumanymi racjami. Dzisiaj jestem pewna że gdybym nie trafiła do właśnie tego ośrodka i spotkała tych ludzi moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. W pierwszych miesiącach po opuszczeniu placówki ilekroć miałam problemy z dokonaniem właściwego wyboru czy podjęcia odpowiedniej decyzji zaraz przed oczami stawała mi postać pana Rafała i słyszałam jego słowa. Pisząc te wspomnienia pragne mu również podziękować ,że wieżył we mnie i w to ,że jestem w stanie coś osiągnąć. To dzięki niemu zrozumiałam co jest w życiu ważne i jakimi priorytetami się kierować. Dzisiaj dziękuję opatrzności ,że właśnie tam trafiłam.

Marta W. (Jaroń)

Data: 21.12.10r.


Pobyt: 2009-2010r.

Czas w ośrodku wspominam bardzo dobrze , byłam krótko ale ten czas dużo zmienił w moim życiu nawet boję się pomyśleć co by było by jakbym nie trafiła do ośrodka . Było zemną różnie wiem o tym dobrze ,wychowawcy mieli zemną dużo problemów. bardzo przepraszam że sprawiam problemy. Byłam zbuntowaną dziewczyną która wiedziała wszystko najlepiej, teraz wiem że nie miałam racji, chcieliście mi tylko pomóc a nie zrobić mi na złość . Miałam być w ośrodku do mojej osiemnastki ,wszystko się zmieniło gdyż okazało się że jestem w ciąży z Pawełkiem. Przez okres ciąży pomogli mi przejść wszyscy wychowawcy i nauczyciele najbardziej dziękuje Pani Marzence która zaopiekowała najlepiej jak mogła , wodziła mnie do lekarza co z całego serca dziękuje.Pani Henryka która była moją wychowawczyni , bardzo mnie wspierała przez ten czas .Zawsze mogłam wszystko powiedzieć i zawsze mi doradziła dobrze . Z całego serca też dziękuje. Powiem tak pracuję obecnie za granicą , opiekuję się starszą Panią . Pawełek jest zdrowy ma już 9 miesięcy . Bardzo bym chciała odwiedzić ośrodek , wszystkich wychowawców ,nauczycieli może gdy dostanę urlop i Pawełek pod rośnie to przyjadę. Nie wstydzę się tego że byłam w ośrodku nawet mój nażyczony wie , że byłam a ja bardzo się ciesze że byłam dożo zmieniłam swoim życiu . tak jak wiadomo w lutym kończę osiemnascie lat a w marcu biorę ślub.. Mój synek Pawełek jest w rodzinie zastępczej u mojej Mamy która dobrze się nim opiekuję bardzo szybko rośnie ma tylko skazę białkową ale poza tym to nie choruje. Tak jak napisałam to w maj a czerwiec postaram się przyjechać do Cerekwicy z Pawełkiem , Pawełek bendzie miał skończony już roczek , a bardzo bym chciała się spotkać z wychowawcami i nauczycielami . Proszę pozdrowić wszystkich wychowawców i nauczycieli a szczególnie moją panią wychowawczynie Panią Groch. Przysyłam zdjęcie

Pozdrawiam serdecznie wszystkich

Urszula M.



Data: 11.03.10r.


Pobyt: 1992-1994r.

DOBRY WIECZOR moje imie jest IWONA ZAREMBSKA i mialam przezwisko ISKA!! Jestem bardzo szczęśliwa ze w końcu was znalazlam, ja bylam uczennica w tej szkole w roku 1992/93 i skonczylam ja w 1994 pamietam ze dyrektor byl pan ANDRZEJ MARCINIAK,i pamietam duzo wychowawcow itd, nie jestem pewna czy pana tez znam ale cos mi muwi ze pan byl naszym nauczycielem wychowania fizycznego i ja na wiadectwie mam stopien CELUJACY :))!!?? Ja bym bardzo chciala z Malgosia Grenda miec kontakt poniewaz my sie bardzo lubilismy i ona jest zawsze w moim sercu,ja nie wiem czy ona bedzie sie o mnie pamietac mam nadzieje ze tak, poniewaz ona mnie tez bardzo lubila!! Ja pamietam ze przyjechalam do niej do domu na odwiedziny zanim wyjechalam z POLSKI i to byl ostatni raz kiedy my sie widzielismy!!!Mam sliczne wspomnienia z tej szkoly i czesto wspominam te lata ogladajac zdjecia!!! Nie bede pana wiecej nudzic moge tylko powiadomic ze zyje aktualnie we WLOSZECH Mam jedna prosbe czy byloby mozliwo moja wiadomosc dla Malgosi przekazac? Prosze o wybaczenie moich bledow ale od 15 lat nie pisze po polsku :(( POZDRAWIAM SERDECZNIE WSZYSTKICH CZLONKOW TEJ SZKOLY I PRZESYLAM GORACE POZDROWIENIA DLA MOJEJ WSPANIALEJ GOSI ;)

Iwona Z.



Data: 18.02.10r.


Pobyt: 2006-2008r.

Santana Kubiak Witam wszystkich serdecznie. Nie będę opisywać mojego pobytu w ośrodku bo wychowawcy jak i dziewczyny które były wtedy bardzo dobrze mnie znają!:) hmm myślę że nie byłam aż taka zła cio?. Chciałam podziękować za wszystko co dla mnie zrobiliście za pomoc jakiej potrzebowałam wtedy a co najważniejsze za nastawienie mnie pozytywnie do życia i nakierowanie na tą właściwą drogę! Pobyt w ośrodku wspominam dobrze a najpiękniejszy był ostatni mój rok tam, bardzo mi brakuje tych chwil kiedy wspominam zawsze zakręci się łezka w oku brakuje mi wychowawców jak i moich kochanych koleżanek nio ale cóż mój pobyt tam się zakończył a dziś zostały mi tylko wspomnienia bardzo miłe i niezapomniane! Co u mnie hmm wyszłam za mąż oczywiście za Fredzia-wszyscy wychowawcy bardzo dobrze go znają:) urodziłam córeczkę Amelie która już ma 7 miesięcy i jest kochana jak mama, aktualnie jestem na urlopie, ale pracuje w biurze i uczę się w Liceum! Moje marzenia się spełniły nic mi nie brakuje do szczęścia wszystko o czym marzyłam już mam! I bardzo się z tego cieszę! Jeszcze raz dziękuje za wszystko gdyby nie ośrodek Bóg wie co by się teraz ze mną działo. Pozdrawiam wszystkich wychowawców moją kochaną P. Danusię, P. Waldka, P. Werbińską, P. Kuczerawy i całą resztę!!!

SANDRA K.



Data: 17.09.09r.


Pobyt :1999-2001r.

Panie Jacku juz odwiedziłam stronę ośrodka jest piękny tak jak byl;-)
W mow byłam w roku 1999 do polowy 2001 na 1 gr u p. Kazi p. Basi i p. Tereski. Milo wspominam ośrodek choć czasami było ciężko, pamiętam mecz siatkówki gdzie wygrała moja grupa ale niestety nie odebrałam nagrody ponieważ przyjechał po mnie tato sw. pamięci żeby mnie wziasc na stale do domu i jakieś święto gdzie przyjechali ludzie spoza ośrodka i mówiliśmy wiersze trzymając krokusy w rekach no nawet byliśmy wtedy w gazecie;-)Hmm u mnie w życiu sie troszkę pomieszało nie było lekko skończyłam szkole pracowałam po 12godz, mam wspaniale dzieci córkę 7lat i syna 3lata wychowywalam je sama az w końcu trafiła sie bratnia dusza która o nas dba, Andrzej bo tak ma na imię ma 29 lat pracuje zawodowo w wojsku ja jestem na bezrobotnym jest u nas ciężko z praca ale sie nie poddaje i szukam dalej.
Ja sie nie wstydzę tego ze byłam w mow Cerekwica a wręcz przeciwnie jestem zadowolona z tego bo gdyby nie ośrodek to kto wie co by sie teraz ze mną działo. Pozdrawiam ciepło pana i cały personel . Proszę mi powiedzieć co tam u moich wychowawców Basi, Teresce i Kazi, dalej pracują w mow?

Katarzyna S.



Data: 12.06.09r.


Pobyt :1985-1988r.

No cóż najgorętsze wspomnienia z okresu tych lat. W obecnej chwili mam sześcioro dzieci dla , których opowiadam o cudownych latach spędzonych w waszym ośrodku. A mianowicie o deptaniu kapusty w kaloszach nie pamiętam nie przypomnę a jak przypomnę to napisze , kąpaniu się w stawie z karpiami , a czy ten staw jeszcze istnieje .?? Bo bym chciała przyjechać się pokąpać z dziećmi i nałapać karpi na wigilie. he he żartuje Kocham was wszystkich za wkład , za troskę i za to wszystko co dla mnie zrobiliście ;*** A tego pana dyrektora z 86 roku bardzo dobrze wspominam i ta kadrę kochana. Ze by nie ta moja ciąża ten moj kochany Dawidek , który ma teraz 21 lat to myślę ze dłużej bym tam została. A teraz napisze krótko o swojej ratorosli Dawidek lat 21 , Ernescik lat 19 , Karla krejzolka lat 17 , Monika tzw Masia lat 15 , Kacperek tzw Tibia lat 14 i moje najgorętsze słońce Patrycja tzw Pati lat 10 oraz moja kochana suczka Nela.

Wasza najdroższa wychowanka Edyś ;)



Data: 14.03.09r.


Pobyt :III-VI 2000r.

A wiec po wyjściu z ośrodka poszłam dalej podjąć naukę skoczyłam gimnazjum poszłam do szkoły, zawodowej, na kierunek sprzedawca.
Ten Ośrodek mnie dużo zmienił, byłam bardzo zbuntowaną dziewczynom, świat nie wydawał mi sie normalny żeby sie ustatkować, i wyjść na dobrom drogę, lecz ośrodek mnie nauczył jak żyć normalnie, gdzie zawdzięczam Pani Kazi mojej byłej wychowawczyni z grupy jedynki nauczyła mnie dużo.
Teraz mam pięknego synka Wiktorka którego bardzo kocham. Wiem ze ośrodek pomógł mi odizolować sie od zła i cieszyć sie osiągniętymi wzorami. Pozdrawiam wszystkich nauczycieli za mojej kadencji oraz wychowawców.
pozdrawiam


Kasia



Data: 4.03.09r.


Pobyt :2005-2007r.

Cerekwica- nazwę tą zapamiętam do końca zycia.
Trafiłam do Cerekwicy z domu dziecka, za oczywiście jak mi sie wtedy wydawało za niewinność ale teraz wiem ze dobrze sie stało. Wjechałam w wielkie, zniszczone mury, oczom nie mogłam uwierzyć ze ja tu zostanę, strach - nie było jego przymnie- wiedziałam że tam jest moja najlepsza przyjaciółka N...... zaciekawione twarze dziewczyn i słowo Nówka.
Nie chciałam tam być, czasem myślałam o ucieczce, ale po co i tak tam bym wróciła bo imprezować nie można cały czas, a do domu nie mogłam uciec, tak naprawdę nie miałam go. Cerekwica stała sie moim domem, czułam sie tam bezpiecznie, odnalazłam sens. Zaczęłam pokazywać jaka jestem ta moja dobra strona, i udało się. W marcu 2007 skończyłam 18 lat, stałam sie dorosła? nie tak sie nie czułam, bałam sie wtedy wyjścia poza te mury, zostałam do czerwca, skończyłam szkoło , a dzięki pani Agnieszce postawiłam pierwsze kroki w życiu... juz wtedy dorosłym. 26 czerwca 2007 zaczęłam prace w Centrum Hipoterapii i Rehabilitacji (Zabajka) a we wrześniu szkołę, dziś juz jestem w drugiej klasie LO. A ZAMIAST nOWKA SłYSZE TERAZ PANII KUCHARECZKO......TO DZIEKI WAM WSZYSTKIM JESTEM KIM TAKIM DZIS...... I RADZE SOBIE ....TO Wasza ciężka PRACA Dała TAKIE EFEKTY....
DZIEKUJE WSZYSTKIM WYCHOWAWCA , NAUCZUCIELA, I OCZYWISCIE PTASZYNIE, MAMUSCE, OJCU, PANI AGUGU- NIE ZAWIEDLIŚCIE SIE.
Dałam Słowo I DOTRZYMAM.

Daria S. gr. II



Data: 3.02.09r.


Pobyt :----

Co robiłam po wyjściu z ośrodka? Po wyjściu z ośrodka prowadziłam hulaszcze, grzeszne życie , ale dzięki opatrzności Bożej udało mi sie z tego bagna wyrwać . Nawróciłam się i idę za Jezusem jestem bardzo szczęśliwa ,że odnalazłam drogę do zbawienia . Pozdrawiam.

K.........



Data: 3.02.09r.


Pobyt :2004 - 2005r.

Witam nie wiem od czego zacząć długo sie zabierałam do napisania tego listu lecz zawsze kiedy zaczynałam nie kończyłam. do Ośrodka przywiozła mnie pedagog Pogotowia Opiekuńczego dokładnie13.09.2004pamiętam zapłakana wystraszona szłam korytarzem pierwszej grupy i nagle staną przede mną "olbrzym"(bez obrazy ojciec) i nagle pada pytanie ,,co jest stolicą Polski"??i sie zaczęło harcerstwo najlepsze co mogło być dziewczyny przyjęły mnie ciepło .a Ośrodek opuściłam 4lata temu lecz czasem mam wrażenie jakby to było wczoraj. nie należałam do tych najgrzeczniejszych wychowawcy mieli ze mną trochę problemów. Pamiętam jak Pan Waldek siedział ze mną tłumaczył prosił lecz ja....nio. po wyjściu z ośrodka z jednej strony byłam przeszczęśliwa ze wreszcie jadę do domu(na wakacje)jednak nie minęło dużo czasu jak zaczęłam tęsknić i modlić sie żeby tylko móc tam wrócić bo były tam osoby które mimo mojego wcześniejszego myślenia bardzo mi pomogli. te wszystkie rozmowy tłumaczenia nie poszły na marne. co prawda nie było lekko ale dałam rade i wcale nie żałuje ze trafiłam do Was bo gdyby nie Wy to nie wiadomo co by ze mną było ale znając siebie nie byłoby kolorowo i wesoło. po wakacjach pojechałam do MOW w Radzionkowie. hmm...kiedyś miałam wrażenie ze Cerekwica to dziura zabita dechami że jest tam źle okropnie lecz po przyjeździe do Radzionkowa zrozumiałam że w Cerekwicy nie było tak źle było i nie można narzekać lepiej niż mi się wydawało. nio będąc u Was nie potrafiłam tego docenić. W Radzionkowie skończyłam drugą klasę zawodową i zdałam egzaminy zawodowe ze znakomitym wynikiem. W między czasie zaszłam w ciąże, nie byłam zachwycona wręcz sie załamałam. Zamieszkałam w Bytomiu z Klaudiuszem, urodziłam kochanego synka Tomaszka, skończyłam Liceum teraz jestem na studium policealnym na kierunku logistyka, nio jestem zaręczona, kontakty z moja mamą sie bardzo poprawiły. Nie potrafię znaleźć słów aby Podziękować za to co dla mnie zrobiliście.
Z całego serca jestem Wam wdzięczna za wszystko co dla mnie Zrobiliście i przepraszam ze wszystkie problemy jakie sprawiałam i nerwy,
pozdrowienia dla wszystkich wychowawców a szczególności dla P. Werbińskich, P.Urszuli Kuczerawy, P.Waldka P.Oli P.Bogatko P.Krawczyka. JESZCZE RAZ DZIEKUJE ZA WSZYSTKO NIGDY O WAS NIE ZAPOMNE.


Dorota D.



Data: 16.12.08r.


Pobyt :2008r.

Dnia 3.09.2008r. o godz. 4.00 rano obudził mnie jeden policjant, którego słowa zapamiętam do końca życia: „wstawaj, ubieraj się szybko i jedziemy”.
Wtedy pomyślałam, że całe moje życie legło w gruzach, świat stanął do góry nogami. Ubrałam się i pojechałam radiowozem do Krakowa. To było straszne! Pomyślałam dlaczego? Co ja takiego zrobiłam?, lecz w głębi duszy czułam, że to nikogo innego wina tylko moja.
Z Krakowa przejął mnie konwój. Pierwsze moje skojarzenie to, to że traktują mnie jak kryminalistkę, płakałam całą drogę. Jedyne co przytrzymało mnie przy życiu i pocieszało, że tata z mamą mnie bardzo kochają i postarają się, abym wróciła jak najszybciej do domu. Po drodze do Cerekwicy przejął mnie z Piotrkowa Trybunalskiego drugi konwój. Jechałam bardzo długo, ponad 18,5 godz., byłam głodna i zmęczona, spałam na desce w malej konwojowej izolatce. Gdy dojechałam do Cerekwicy, pomyślałam gdzie mnie wywieźli, dlaczego jestem tak daleko od domu. Szczerze mówiąc bałam się przekroczyć próg tego Ośrodka. Myślałam, że jest tu sto razy gorzej niż w pogotowiu. Jeżeli tam było strasznie, to jak w Cerekwicy będzie, na pewno jeszcze gorzej. Przekroczyłam próg, przywitały mnie dwie sympatycznie panie: Pani Mariola i pani Renatka. Porozmawiałyśmy i zjadłam późną kolacje. Pani Renatka przygotowała mi łóżko i położyłam się. Leżałam i myślałam, że jutro dziewczyny zaczną mi dokuczać, pomyślałam, że dostane to tak mnie w pogotowiu straszono. Na drugi dzień obudził mnie wychowawca wierszykiem. Byłam przerażona i nie wiedziałam co się dzieje. Dziewczyny okazały się bardzo sympatyczne, miłe, powiedziały mi o regulaminie i opowiedziały jak wygląda dzień w Ośrodku.
Po tygodniu przyszła pani wychowawczyni i powiedziała, że przenosimy się na grupę II. Było mi smutno i chciało mi się płakać. Nie chciałam przechodzić na II grupę, zżyłam się z tamtymi dziewczynami. Dziewczyny z II grupy widywałam tylko w szkole, myślałam, że są jakieś dziwne, wydawały się takie rozpieszczone. Najfajniejszą dziewczyna okazała się Angelika, z nią relacje najbardziej mi się układały, po woli przekonywałam się do wszystkich dziewcząt z grupy, bardzo się z nimi zżyłam.
Jeżeli chodzi o wychowawców to wszyscy byli ok. bardzo dobrze rozmawiało mi się z każdym z wychowawców grupy. Pan Jacek, wychowawca klasy był miły, sympatyczny. Lubił przypominać mi ciągle , że jestem za gruba. Fakt, bo przytyłam trochę. Pan Waldek, mój prowadzący zawsze miał dobre słowo, by pocieszyć, lubiłam z nim o wszystkim rozmawiać. Pocieszał mnie i powtarzał, że będzie dobrze. Pani Karolinka potrafiła przytulić, gdy miałam jakiekolwiek problemy. Pani Jola nauczyła mnie szycia i haftowania.
Nicola była wybuchowa, ale bardzo ja polubiłam. Daria wydawała się taka rozpieszczona, ale okazała się fajną dziewczyną. Z Kamilą i Eweliną relacje układały mi się dobrze. Odwiedzały nasz pokój i bardzo dużo z nami rozmawiały. Marta z Kasią Ż. Widać było , że nie były zadowolone, że przeszłam na ich grupę, ale powoli też się polubiłyśmy. Z Martą lubiłam tańczyć, a z Kasią rozmawiać. Kasia K. szczerze mówiąc na początku bałam się jej, groźnie wyglądała. Po kilku dniach pobytu na tej grupie okazała się super, kochaną dziewczyną. Z Patrycją dogadywałam się przez cały czas, miałyśmy drobne sprzeczki na pokoju, ale szybko godziłyśmy się. Magda miała czasem złe humorki, lecz z nią też dobrze rozmawiało mi się. Angelika to moja koleżanka, z którą najwięcej rozmawiałam, mówiłam jej o wszystkim. Nie wiem dlaczego ale do niej miałam największe zaufanie.
Będę was zawsze dobrze wspominała.
Dziękuje Wam drogie koleżanki i drodzy wychowawcy za to, że tak ciepło przyjęliście mnie na tą grupę i że zawsze mogłam na was liczyć.

Agnieszka



Data: 18.11.08r.


Pobyt :r.

Witam z tej strony Angelika M. z pewnością pan mnie pamięta. Co tam słychać? U mnie ok., jestem mamą, 5-cio miesięcznej Ali, ogólnie uczę sie w liceum,25 grudnia będę szczęśliwa mężatką, oczywiście z Sebastianem. Obecnie jestem w Niemczech bo on tu pracuje, na święta jedziemy do polski, bo w styczniu mam egzaminy,, a co tam u mojej -----------Pani Joli??? ogólne brakuje m trochę czasów ośrodka tych rożnych sytuacji miłych i mniej miłych,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, pozdrawiam Pana gggggoooorrraaacccooo
chwile mile\ niech pomyśle.......wyjazd w góry..imprezy ośrodkowe. basen.. pogaduszki z panią Jolą..o tego najbardziej mi brakuje no i oczywiście Małgosi Sakuty było fajnie mało kiedy tam sie nudziłam.....tych mniej miłych nie chce wspominać aż tak wiele ich nie było.....jedyne czego nauczyłam sie w Cerekwicy to sie nigdy nie poddawać, teraz mam własną rodzinę którą kocham i cos czego nikt mi nie odbierze.... WSPOMNIENIA...
pozdrawiam i przesyłam zdjęcia


Angelika M.



Data: 18.09.08r.


Pobyt :1986 - 1989r.

Witam wszystkich którzy mnie znają i nie znają pamiętam dzień kiedy zostałam przywieziona do Cerekwicy, byłam oburzona na cały świat a wszyscy wychowawcy dla mnie byli potencjalnymi wrogami.
Pamiętam jak ciężko mi było znormalnieć, pamiętam strajk głodowy wymyślony z Asia Zwierzchowską (zwierzakiem) i buntowanie całego ośrodka, moja ucieczkę i powrót po niej, zbieranie buraków, wyjazdy na zbiory kamieni, straszne to było. Marzyłam kiedy opuszczę te przeklęte miejsce i nagle zaczęło mi być fajnie, pogaduchy z panią Wioletta Przybysz, wyjazdy na zakupy do Jarocina z panią Beatą Niewińską, nauka haftu z panią Werbińską, pan Werbiński który nas ganiał za palenie, pan Waldek przywożący nam arbuzy ze swojej szklarni, pani od polskiego niestety nie pamiętam jej nazwiska która prowadziła koło recytatorskie, wyjazdy na konkursy po prostu inny świat.
Dziś jestem dorosłą kobietą mającą własny dom, dzieci, wracam często do wspomnień z tamtego miejsca. Wielu ludzi nie chce go wspominać - ja przeciwnie próbuje wyobrazić sobie kim bym była dziś gdybym nie trafiła do tego miejsca, nie spotkała tych ludzi, pani Jędrzejczak kierowniczki internatu, pani Nowak dyrektora szkoły, wszyscy mają tam wkład we mnie. Do dziś utrzymuje kontakty z paroma dziewczynami z zakładu Moniką Ziarek, Małgosią Szkaradek, wspominamy co wyprawiałyśmy, i jakie pomysłowe byłyśmy wówczas. Nigdy nie miałam okazji powiedzieć nikomu z osób tam pracujących zwykłego słowa DZIĘKUJE chyba dla tego ze jeszcze wtedy nie rozumiałam prostej prawdy CEREKWICA URATOWAŁA MI ŻYCIE w każdym słowa tego znaczeniu, chciałabym mieć kiedyś możliwość spotkać się jeszcze z tymi ludźmi może ktoś wymyśli jakiś zjazd absolwentów może wtedy choć część nas zjedzie mogło by być milo taka buza wspomnień .
Pozdrawiam wszystkich gorąco.


Barbara T.



Data: 12.08.08r.


Pobyt :2006-2007r.

Jestem byłą wychowanką ośrodka. Pobyt wspominam bardzo mile, było dużo chwil dobrych a także złych. Od roku mieszkam w Belgii razem z moim facetem który jest kosovarem. Obecnie jestem na wakacjach w Kosowie u jego rodziny. Chciałam podziękować ojczulkowi za trud jaki włożył w moja resocjalizacje będę go pamiętać jeszcze bardzo długo. Serdeczne pozdrowienia dla wychowawców, dziewczyn ale szczególnie dla mojego ojczulka kochanego. ZANETA DZIECHCIARZ CZESTER
Mój adres email zaneta_tahiri@hotmail.com
DZIEKUJE ZA WSZYSTKO


ŻANETA DZ.



Data: 8.08.08r.


Pobyt :2004-2007r.

Niezapomniane chwile...
Czasem życie rzuca nas w miejsca, do obcych ludzi którzy okazują sie najważniejszymi osobami w naszym życiu potrafią na zawsze zostać w naszych sercach...takim miejscem jest właśnie Cerekwica, miejsce w którym znalazłam miłość spokój i nowe życie. Nie ma slow które mogą wyrazić ciepło i podziękowanie dla Pana Dyrektora, Pani Renaty, Pana Jacka i Pani Małgosi-to właśnie oni zmienili moje życie z ciemnej pustki w piękny świat. DZIĘKUJE-Najbardziej brakuje mi...miejsca w którym odnalazłam sens życia wiarę i nadzieje. Moje życie zaczęło iść w dobrym kierunku. Każdy z wychowawców dal mi jakąś wskazówkę na to lepsze rzycie,!!Mam nadzieje ze jesteście ze mnie dumni....Serdecznie pozdrawiam Angelika-Otrzasnięta.


Angelika O.



Data: 10.07.08r.


Pobyt :2007 -niepowrót z przepustki

Dzień dobry z tej strony KRYCHA w końcu znalazłam odwagę żeby napisać do ośrodka. W tym roku powinnam wyjść z mow ale byłam tak głupia ze nie wróciłam a pisze to dlatego żeby wszystkie dziewczyny które tam trafią nie popełniły tego samego błędu co ja z poważaniem Anna Krysińska

Ania Krysińska



Data: 28.06.08r.


Pobyt :2007 - 2008r.

Witam gorąco u mnie wszystko dobrze jak narazie wszystko sie układa tak jak należy, dzisiaj dopiero weszłam na wasza stronę Ośrodkową . Mam nadzieję, że nic sie nie zmieniło; przez ten okres pobytu w ośrodku dużo zrozumiałam i mam nadzieję, że aby tak dalej było . Zawsze jak tylko znajdę wolny czas do was napiszę, bo o was zawsze pamiętam . serdecznie pozdrawiam wszystkich wychowawców i całą kadrę . Nie wiem co mam pisać bo trochę jest późno, ale na pewno często będę pisać. Jeszcze raz dużo zdrowia i oczywiście dalszej wytrzymałości i uczenia nowych mieszkańców ośrodka w którym jest naprawdę ok , iż można bardzo dużo z niego wynieść dobrych rzeczy, serdeczne pozdrowienia dla pana jak i również dla pana dyrektora i pani dyrektor.

cz. II
Witam serdecznie u mnie wszystko dobrze pozdrawiam pana i panią dyrektor w końcu nadeszła pora rozstania się z środkiem z tego względu jest ma bardzo przykro . Nie wiem czy poprzedni email doszedł do państwa i dlatego pisze ponownie, iż teraz z tego właśnie mojego emaila można pisać z miłą chęcią odczytam od państwa wiadomość . Szkoda, że już tak szybko minęły te dni które miło teraz wspominam, iż na początku byłam zbuntowana . No cóż w końcu trzeba był się wziąć do roboty i pokazać na co mnie stać tak naprawdę. No i w końcu mi sie udało dopięłam swego .pod koniec mojego pobytu w ośrodku nie mogłam sie pogodzić z tą myślą że już za kilka dna , tygodni jest zakończenie roku . Było mi naprawdę dobrze bo ten Ośrodek mimo, że niektórzy nie wiedząc jak tak naprawdę jest robią opinię że Bóg wie co ma się dziać a tak naprawdę jeszcze tak wspaniałego ośrodka jak dotychczas byłam nigdy nie widziałam . Trzymam kciuki za to aby następczynie w ośrodku w którym będą przebywać żeby doceniły starania i żeby byli wyrozumiali jak należy . Cieszę sie ze dużo dobrych spraw wyniosłam z ośrodka, że mogłam się wykazać na różnego typu zabawach czy też uczestniczenia w harcerstwie, w kołkach teatralnych , wszystkiego po trochu .chciała bym pozdrowić wszystkich wychowawców , i pracowników Ośrodka MOW w Cerekwicy, cały czas jeśli tylko będę mogła napisze coś ciekawego z życia. Ach chciałabym podkreślić iż niedługo podczas pobytu w domu na przepustce będę uczestniczyła w harcerstwie . Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam i przesyłam wszystkim moc pozdrowień .
Janeczka Schróder kl 3

Janina Schroder



Data: 22.06.08r.


Pobyt :1974,75,76r.

Dzień dobry. Bardzo chciała bym sie dowiedzieć, czy są jeszcze jakieś archiwa z okresu zakładu Poprawczego. Wychowawcy z tamtego okresu, i. t. d. Jestem byłą wychowanka Zakładu Poprawczego. Moje nazwisko z tamtych lat DRZEWICZAK. Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedz. Dziś mam 50 lat, ale tamtego pobytu nie zapomnę do końca życia. Czy jest jakaś możliwość odwiedzenia "starych katów cerekwickich". Mieszkam w Niemczech ,pozdrowienia z Berlina Ewa F.....

Ewa



Data: 22.04.08r.


Pobyt :1996-1997

WITAM. NAZYWAM SIE GOSIA K. w 1997R. UKOŃCZYŁAM WASZĄ SZKOŁE I ODESZŁAM Z OŚRODKA. NAZYWAŁAM SIĘ WTEDY WOLIŃSKA.MOJĄ WYCHOWAWCZYNIĄ BYŁA PANI WERBIŃSKA.POZDRAWIAM WSZYSTKICH I PROSZE O KONTAKT

Gosia Wolińska



Data: 20.04.08r.


Pobyt :1994-1996

Witam Panie Jacku. Co słychać w Cerekwicy? Dopiero wczoraj zobaczyłam Waszą stronę w Internecie. Nie wiem czy Pan mnie pamięta, ale myślę, że tak. Byłam razem z Gizelą w ośrodku. U mnie wszystko porządku. Jakoś leci mam 3 wspaniałych dzieci, męża ,jestem juz 9 lat po ślubie. Obecnie nie pracuje, ale wcześniej pracowałam w biedronce. Mieszkam dalej w Kołobrzegu. A co słychać u p. Slawka Grendy? Nie widziałam go na zdjęciach. Bardzo proszę pozdrowić ode mnie p.Cichocką, p.Krzyżostaniak, p. Werbińskich, p. Waldka co kiedy prowadził ogrodnictwo, p.Małgosie Grendę, no i to chyba wszyscy z ekipy którą znam. Mam nadzieję, że odpisze mi pan, i przyjmie moje zaproszenie na naszej klasie. Serdecznie pozdrawiam. Czekam na szybką odpowiedz.

Cerekwicę wspominam bardzo dobrze.Chociaz kiedyś jak byłam tam to było to dla mnie koszmarem,i karą.Teraz wiem, że było to dla mojego dobra.A co do wychowawców,to byli super zawsze i wszędzie. Jak było trzeba zawsze pomogli mi w trudnych dla mnie chwilach.Szczególnie specjialne podziękowania mam dla Pana Panie Jacku,za te wyjazdy na konkursy w pin-ponga,i za te treningi.Zawsze to była jakaś odmiana. Jeszcze za wszystko chcę podziękować Pani Cichockiej,Pani Wandzi,Panu Waldkowi,Panu Sławkowi i innym wychowawcą. To wszystko co chciałam napisać.Było super.

Kasia Kuźlecka



Data: 19.04.08r.


Pobyt :............

Dzień dobry to ja Jagoda Wac i ode mnie są pozdrowienia dla wszystkich wychowawców i nauczycieli bardzo proszę pozdrowić p. Werbinskiego, p. Basie, Danusie moja kochaną, Teresie i Groszka oraz oczywiście p. Gosie ja jestem w zakładzie poprawczym w Zawierciu dalej tu siedzę i w czerwcu wychodzę. witam. Po Cerekwicy dlugo nie bylam na wolnosci.Ostatni raz ucieklam stamtąd w grudniu 2004 na swieta. Potem duzo hulalam dalej kradlam i cpalam.Amfetamina mi glowe porysowala.W lutym 2005 zlapali mnie i wsadzili do zp. Na pierwsza przepustek pojechalam dopiero po dwoch latach i bylo to straszne tak dlugo siedziec bez wolnosci. Nie wrocilam zlapali mnie po 6miesiacach.Czekam na sprawe karna o pobicie policjanta.Mysle,ze bedzie ok. Bo dzis jest pisana moja opinia do warunkowego zwolnienia.Koncze szkole zawodowa z bardzo dobrymi ocenami. W czerwcu jeszcze mam egzamin praktyczny i teoretyczny.Zle zrobilam bo w Cerekwicy bylo naprawde fajnie i bardzo duzo luzu. Bardzo milo wszystko i wszystkich wspominam.Wolalabym byc tam dalej bo nie ma takiego rygoru i wogole no ale tak sie stalo i sie nie odstanie. Tutaj nie jest zle tylko nie ma tak jak u was. Pozdrawiam cala kadre pracownikow i dziekuje za wszystko co kiedys dla mnie zrobili.

Jagoda Wac



Data: 6.04.08r.


Pobyt :............

U mnie wszystko ok , jestem osoba bardzo szczęśliwą hihihi. Po Cerekwicy poszłam do wieczorowego liceum, niestety nie starczyło na tyle mojego samozaparcia żebym ukończyła, czego dzisiaj żałuje bo troszkę mi wstyd odpowiadać ze ukończyłam tylko szkole zawodowa. Poszłam wcześnie do pracy ,chciałam pomagać mamie,5 lat temu za namowa przyjaciółki wyjechałam do Włoch na sardynie tam pracowałam w kasynie sprzedawałam bilety do gry w bingo... A teraz jakoś mi spokojniej czas płynie....nie pracuje ..staram sie uczyć roli gospodyni czy jak kto woli kury domowej...mieszkam w Berlinie , mam bardzo kochanego chłopaka Panie Jacku a co u Pana dalej pracuje pan w Cerekwicy? Czy Pani Nawrocka nadal tam mieszka....bardzo chciałabym odwiedzić to miejsce...zobaczyć wychowawców i podziękować za to ze w pewien sposób mnie ukierunkowali. Naprawdę ogromnie dużo zawdzięczam temu ze znalazłam sie w ośrodku...bo kto wie kim bym teraz była. Proszę pozdrowić wszystkich wychowawców i oczywiście serdeczne pozdrowienia dla Pana .

Iwona J.



Data: 5.04.08r.


Pobyt :............

Pozdrowienia dla wszystkich wychowawców i nauczycieli przesyła Patrycja R :) U mnie wszystko dobrze dostałam mieszkanie uczę się dalej, Chodzę do szkoły zawodowej już ostatni rok o profilu fryzjerskim, mieszkam sama, nie pracuje bo się uczę, chwilowo jestem na utrzymaniu brata, i tak w ogóle wszystko w porządku.
Pozdrawiam.

Patrycja R.



Data: 2.04.08r.


Pobyt : 1992r. - 1994r.

Witam chciałabym pozdrowić wszystkich byłych i obecnych wychowawców oraz wychowanki i podziękować za szkole oraz wychowanie mnie na kogoś kim jestem teraz!!, a w szczególności Pani CICHOCKIEJ, Państwu WERBIŃSKIM , których wspominam do dziś i te czadowe zloty oraz Państwu GRENDA a szczególnie Panu GRENDZIE, który za wszelka cenę motywował mnie do nauki a szczególnie fizyki której do dziś nie cierpię. Obecnie dobrze mi sie powodzi i mam cztery córeczki i mam nadzieje ze nigdy nie trafia tam gdzie ja musiałam być z winy rodziców którzy zapomnieli że dziećmi trzeba sie zajmować.
Pozdrawiam

"Maleństwo" Joanna Waras



Data: 26.02.08r.


Pobyt nieznany

Taaaak... W Ośrodku spędziłam prawie dwa lata - oj jak ja bardzo nie chciałam tam być :/ wrrrrrrr.... Myślę, że miałam ( i nadal mam) trudny charakter. Wiem, że każda z Was może napisac to samo, ale mnie charakteryzował to, że nie dawałam się "starym laskom" - czyli teoretycznie mogłabym się "przyłączyć" do nich, ale na maksa wkurzało mnie to, jak traktują nowe lub dużo słabsze, ciągle zastraszane dziewczyny. Czyli od początku do końca swojego pobytu, nie znalazłam pełnej akceptacji, wśród moich towarzyszek niedoli. Z nauka nie miałam problemów, zdążało się (i to często), że pisałam dziewczyna prace albo rozwiązywałam zadania z matmy. Nie dlatego, że musiałam ale dlatego, że lubiłam. Zawsze to jakaś sensowna odskocznia od nieciekawej rzeczywistości. Co jeszcze robiłam? Hmmm.... Prowadziłam gazetkę - kurcze to była frajda :) Opuszczałam zajęcia, robiłam to, co sprawiało mi przyjemności i jeszcze podnosili mi za to notę ze sprawowania :) Gdy wychodziłam, myślałam, że jestem mądrzejsza, bogatsza wewnętrznie - nic bardziej mylnego! 23 czerwca opuściłam Ośrodek a 4 lipca już byłam w Zakładzie Karnym:/ Zgroza, za takie bzdury (kurator do teraz "za mną łazi") i piłam...dużo piłam... W czerwcu '02r wyszłam za mąż za przystojnego, wysokiego i niesamowicie ujmującego... kryminaliste-recydywiste. No i jak to można sobie wyobrazić, związek rozpadł się zanim na dobre się zaczął ( a ja cały czas piłam, i piłam. Zaszłam w ciążę i piłam...smutne, ale prawdziwe). Jednak mimo tych ciągłych upadków, w trzecim miesiącu ciąży zaczęłam szkołę. Nie wiem co mnie do tego skusiło, ale dziękuje opatrzności, że było coś takiego. Urodziłam Wiktorie. Złożyłam pozew o rozwód. Skończyłam LO. Napisałam maturę. Poszłam na odwyk. A teraz.... Juz niedługo skończę Wyższą Szkołę Turystyki i Hotelarstwa. Mam wspaniałą, zawsze uśmiechniętą i zdrową córeczkę - jest dumnym przedszkolakiem - średniakiem i niedawno skończyła 5 lat. Pracuje w czterogwiazdkowym hotelu, w recepcji. Mówię biegle po angielsku i niemiecku. 5 kwietnia wychodzę za mąż za wspaniałego, dobrego i mądrego mężczyznę. Bez przeszłości, za to z wykształceniem i z poważnym podejściem do tego, co w życiu jest najważniejsze. Ślub będzie taki, o jakim zawsze marzyłam: kościół, biała suknia i mnóstwo gości bawiących sie do białego rana (albo dłużej). Potrzebowałam może trochę więcej czasu, by pójść po rozum do głowy ale warto było czekać na takie rezultaty. i niech tylko ktoś powie, że nie można - można! Wszystko można :) A teraz pozdrawiam: (nie wszystkich, bo nie za wszystkimi przepadałam), więc nie będę miła i pozdrowię tylko tych, za kim przepadałam :). OK:) Państwa Werbińskich - za to, że byli tacy upierdliwi, ale również sprawiedliwi i kochani Panią Cichocką - za to, że była sprawiedliwa, chociaż postawiła mi na koniec 4, a ja do dzis uważam, że zasługiwałam na 5!!! :) Panią Nowak - za to, że nie kazała mi iść tym chorym programem, chociaż żeby dostać na koniec 5 musiałam pisać komisyjny :) I Pani Dyrektor, ale nie pamiętam nazwiska (przepraszam ) No to chyba tyle :) Może jeszcze się odezwę :)

...........



Data: 22.02.08r.


Pobyt 1988r.-1989r.

Wychowanką byłam w latach 1988-1989. Jak wspomniałam chodziłam tam do szkoły zawodowej moim wychowawcą w szkole był pan Włodzimierz Jędrzejczak jego żona była kierowniczka internatu. Teściowa (" Paryżana") woziła nas do lekarzy do Jarocina. Opiekunem warsztatów był pan Andrzej Cichocki. Do dzisiaj pamiętam styl prowadzonych przez niego lekcji. W szklarniach pracował pan Wiza. Ogałacałyśmy mu szklarnie aby mieć czym " zapłacić" koleżankom za upranie naszych ubrań w pralni. W internacie była pralka Frania własność grupy 5 jeszcze z czasów gdy istniał tam poprawczak. Dyżury w pralni, kuchni , tz w. obejście sprzątanie terenu wokół internatu. Codzienne sprzątanie pomieszczeń należących do grupy oraz korytarzy i łazienek. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć toalet w internacie. Nie było tam drzwi. Skorzystanie z toalety podczas porannego mycia było dla nas niesamowita traumą, Poranne apele i ta cała szopka. Po zakończeniu lekcji kolejny apel rozdawanie listów po cenzurze przez panią A……. …….. Jak my jej wtedy nienawidziłyśmy za obdzieranie nas z resztek prywatności, Listy przychodzące i wychodzące podlegały cenzurze. Wielokrotnie listy pisała cała grupa. Pisałyśmy opowiadania aby dostarczać cenzorom wrażeń i emocji. Przy odrabianiu lekcji w świetlicy obserwowaliśmy wychowawców jak z zapartym tchem czytają nasze listy. Gdyby wtedy wiedzieli ile nam to dostarczało emocji. Gdyby wychowawcy wiedzieli jak ich wtedy robiłyśmy w jajo. Śmieszyły nas te zabawy w chowanego podczas palenia w łazience. W Cerekwicy nauczyłam się palić. Pamiętam ja wyjeżdżałyśmy do pracy. Każda dziewczyna, która chciała zarobić mogła pojechać sadzić wiklinę, zbierać kamienie lub do cukrowni chyba w Pleszewie. Nauczyło nas to pracy w zespole i zaradności. Pomagało docenić wartość pieniądza. Jak byłam w pogotowiu opiekuńczym straszono Cerekwicą, że tam pracuje się w oborze i chlewni. Pracuje się na polu przy zbiorze ziemniaków i przy burakach cukrowych. Pamiętam jak dawano nam dresy, kurtki, buty, bieliznę środki czystościowe, Każda dziewczyna miała swój numer, którym oznaczony był jej ręcznik, dres, kurtka - utrudniało to kradzieże. Dawano nawet buty. Wiele dziewczyn miało wtedy cos swojego, nowego. Dres z Cerekwicy miałam jeszcze w zeszłym roku. Pamiętam sobotnie dyskoteki z żołnierzami oraz to co sie na tych dyskotekach działo. Muszę przyznać, że na wszystkich dyskotekach jest tak samo. Dyskoteka w Cerekwicy nie była wyjątkiem. Pamiętam jak po lekcjach na świetlicy robiło sie gobeliny, serwetki. Nasze prace dekorowały potem nasze sale. Do dzisiaj pamiętam słowa pani Nawrockiej. Prawdziwą kobietę można poznać po tym, jak ugotuje upierze, jak rozwiesi pranie, jak ma poukładane w szafie. Pamiętam wyprawy z panią Nawrocka do magazynu aby zanieść pranie. Pokazywała nam jak powinna być ułożona pościel w szafie udzielała nam wtedy wielu praktycznych porad. Zawsze miała czas wysłuchać, doradzić, pomóc. Była jak matka. Niewinem jak to określić aby przypadkiem nie obrazić pani Nawrockiej. Była jak matka-kwoka. Pilnowała, troszczyła sie o nas i opiekowała sie nami jak prawdziwa kwoka kurczętami. Pod swoje skrzydła przygarniała swoje wychowanki. Potrafiła okazać tyle ciepła, zrozumienia. W grupie było nas około 15. Dla każdej z nas miała czas. Z każdym problemem można było sie do niej zwrócić. Pani Nawrocka to kobieta bardzo dużym sercu. Przytuliłaby do niego cały świat i jeszcze by zostało jej dużo miejsca. Podziwiałyśmy jej zaangażowanie w pracę. gdyby tylko wiedziała jak " obgadywałyśmy" ją w sypialni. Walczyła o nas jak lwica o swoje młode. Próbowała nam w ośrodku stworzyć namiastkę prawdziwego domu, którego wiele z nas nie miało. Drugim wychowawcą grupy była pani Gabriela Werbińska. Wtedy chyba jeszcze nie miała doświadczenia w pracy z taka młodzieżą. Nie była zła. Pamiętam jak pilnowała abyśmy sie myły, zmieniały bieliznę . Nie raz umalowana dziewczynę wołała na bok i po cichu aby nikt inny nie słyszał mówiła, że ładnie jej jak jest umalowana, ale lepiej by wyglądała gdyby do tego umyła jeszcze głowę. Wielokrotnie zawracała dziewczyny do łazienki aby doprały bieliznę, umyły głowę lub zęby. Kładła duży nacisk na higienę osobistą. Pilnowała abyśmy nie chodziły poobrywane, poplamione, doprasowane. Jest jeszcze sporo wspomnień lecz nie sposób wszystkie opisać w jednym emailu. Jak mi sie życie ułożyło? Za mąż nie wyszłam, dzieci nie mam. Po zawodówce poszłam do liceum Zdałam maturę. Następnie studium policealne - technik informatyk. Jestem niepełnosprawna. Poruszam sie o kulach. Jestem na stażu w Fundacji Pomocy Matematykom i informatykom Niesprawnym Ruchowo w Warszawie. Pracowałam w Poznaniu w restauracji orientalnej obiecałam pani Nawrockiej, że ja odwiedzę. Niestety nie udało się. Restauracja prowadzona była nie do końca legalnie. Z pominięciem urzędu skarbowego i ZUS. Prowadził ja cudzoziemiec nie mający zezwolenia na pobyt i prace w Polsce. Restauracja była podnajmowana przez kilka osób. Od podnajemcy wynajął kolejny podnajemca a od niego kolejny i jeszcze kolejny. ostatnim w kolejce podnajemcą był mój przyjaciel. Został zatrzymany do wyjaśnienia ja w tym czasie byłam w Warszawie. Przyjaciel nie jest Polakiem. Za dobrze po polsku nie mówił. Właściwie nikt go nie chciał za mocno słuchać, Restaurację dokładnie a nawet bardzo dokładnie okradziono. Ukradziono wszystko co przedstawiało jakąkolwiek wartość. Nawet czajnik elektryczny, aparat telefoniczny stacjonarny, ładowarkę do telefonu, przyprawy, ścierki, płyn do zmywania, herbatę, cukier, piwo, mięso, wieżę z kolumnami, kuchenkę mikrofalową, przedłużacze, płyty CD, nawet długopis i kolorowe flamastry . Całe chłodnie mięsa, ryż, make, warzywa. Obok restauracji było mieszkanie służbowe. Ukradziono z domu gotówkę. Złodziejowi przydała się parasolka i nawet tampony OB Zostawiliśmy Poznań i wróciliśmy do Warszawy. Jedną nogą mieszkałam w Gdańsku drugą w Warszawie.. W między czasie problemy ze zdrowiem, pobyty w szpitalach. Przyjaciel po 14 latach pobytu w Polsce wyjechał. Miał wrócić za pół roku. Niestety wyszło inaczej. Musiałam wrócić do domu, z którego uciekałam w dzieciństwie i trafiłam do ośrodka. Kolejny koszmar, kolejna trauma. Teraz ja Duże Dziecko trwam w związku z kolejnym Dużym Dzieckiem. Dwie osiedlowe uliczki dalej od własnego domu. Znowu życie na dwa domy. Znowu brak poczucia stabilizacji. Mam prośbę bardzo zależy mi na przekazaniu pozdrowień, pani Nawrockiej w szczególności, wychowawcom, którzy pracowali w tamtym czasie w ośrodku. Po zakończeniu pobytu w ośrodku spotykałam dziewczyny z Warszawy Magdę Słowik-Załuską, Aśkę Madziar, Trojanowską Basię, Kaźmierczak Anię i Bober Beatę. Z Beatą przyjaźnimy się do tej pory. Znam Beatę od przedszkola byłyśmy w jednej grupie. Wspólne mieszkanie na jednym osiedlu, wspólni znajomi, wspólny pobyt w pogotowiu opiekuńczym następnie Cerekwica. Na razie to by było tyle.

"Grzybek"



Data: 23.01.08r.


Pobyt: 09.2002r.-06.2003r.

Kiedy miałam lat 15 trafiłam do pogotowia opiekuńczego, niespełna pół roku później trafiłam do ośrodka w Szczecinie.
Moje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia więc zagrożono przeniesieniem mnie do Cerekwicy. Nic sobie z tego nie robiłam ale wszyscy mówili mi że tam nie jest łatwo i mam się zastanowić nad tym co robie. Nie słuchałam i trafiłam do Cerekwicy. Jedno co mogę powiedzieć to to że nie bylo łatwo. Zdarzały się chwile, o których wolałabym zapomnieć, a to że miałam trudny charakter i nie lubiałam się podporządkowywać przysparzało mi sporo dodatkowych problemów. Były tez chwile, które wspominam naprawde mile. Kadra była naprawde super i mozna było się wyzalić. Najlepszy kontakt w szkole miałam z panią Groch, ale zdarzali się nauczyciele, z którymi nie szlo się dogadać. Kiedy w końcu opuściłam ośrodek miałam 18 lat a w ręku świadectwo z czerwonym paskiem:) (pierwsze w życiu). W rodzinnym mieście wakacje spędziłam na imprezowaniu, zaczęłam szkołę ale ją przerwałam. Poznałam super faceta i moje życie zaczęło się układać. Mam prawie 3 letnią córke Liliane, 7 miesięcznego syna Oliwiera i męża. Ostatnio mieliśmy rocznice ślubu. W maju będe pisała maturke i wybieram się na studia na kierunek pracownik socjalny. Chciałam na siłę zapomnieć o przeszłości ale teraz już wiem ze tak się nie da. Nie wiem kim teraz bym była i co bym robiła gdyby nie ośrodek i wlaściwie jestem wdzięczna ludziom, którzy mnie nakierowali na dobrą drogę. Pozostaje mi tylko mieć nadzieje, że będe potrafiłam ustrzec moje dzieci przed błędami jakie ja popełniłam.

Magdalena M.



Data: 23.01.08r.


Pobyt: 1990r.-1992r.

witam kogo lubialam? ………………,- choc mi tak wpierdolil ze sie posikalam z bolu ale nie tylko, on decha po plecach od komunisty ktory nie lubil kosciola ,a walka o przetrwanie przymykanie oczu na starsze kolezanki ja jako nowa mialam gowno do powiedzenia gwalty co kurwa nie bylo tak bylo a jak nikt o tym nie mowi bo nie chce po co wracac pamiecia do ponizania ja mialam to szczescie ze bylam skurwysynem no skurwysynka na zewnatrz a w srodku wszystko bolalo ale nie mozna bylo tego pokazac bo wpadasz w otchlan jestes ta najgorsza a co sie ze mna dzialo po wyjsciu hmm do tej pory to trzeci maz troje dzieci a praca kurwa jestem tak dziwna ze dlugo nie pracuje bo jestem agresywna to zostaje i niech mi nikt nie mowi ze ludzie sie zmieniaja powstrzymuje sie w wielu sytuacjach ale sa chwile ze przeszlosc wygrywa obecnie pracuje w firmie pozyczkowej ale jak dlugo...nie wiem tak jak sie da czyli jak komus niewyjebie w pysk jak ma pan jakies pytania to prosze a co do wychowawcow byli tacy co rozumieli pani wandzia helikopter spoko babka ale pozniej ja bylam ta zla i no niestety zmienila sie co do mnie ale tak bylo to narazie wszystko pozdrawiam Monika.

M. Piela



Data: 20.01.08r.


Pobyt: r.-r.

Witam Wszystkich. Nazywam się Agnieszka i byłam wychowanką tego Ośrodka. Jestem chyba jedną z niewielu dziewczyn, które chciały trafić do ośrodka. Nie żałuję tej decyzji, bo w nim nauczyłam się bardzo dużo, a co najważniejsze skończyłam szkołę. Będąc w domu, nie dałabym rady wyrwać się ze środowiska , w jakim wtedy przebywałam. Pobyt wspominam bardzo dobrze, choć też były i chwile złe. Z perspektywy czasu, jaki miną, myślę , że mieliśmy naprawdę bardzo dobrych nauczycieli, którzy pracowali nie tylko po to by pracować, ale dawali wszystko z siebie by nam pomóc(przeciągnąć na dobrą stronę, byśmy wyszły na ludzi).Np. Pani Nowak-kobieta, której nigdy nie zapomnę. Nauczyłam mnie matematyki od podstaw. dała wszystko z siebie co zaowocowało tym, że w normalnej szkole w L.O byłam najlepsza. Doradzała, a co najważniejsze rozumiała-za co bardzo Dziękuję. A Pan Jacek-zawsze uśmiechnięty(fajnie sie z nim grało w ping-ponga. Dzięki niemu mogliśmy czasami wyjechać na zawody, rozerwać się troszkę. Zawsze starał się wprowadzać jakieś atrakcje do codziennej monotoniczności(strzelanie z wiatrówek).Dużo by tu opowiadać!!!!Czego nie lubiłam? Pastowania czerwoną pastą holu i schodów- to było straszne!! Wyszłam mając prawie 19 lat(zostałam , by skończyć szkołę).Nie wróciłam do byłego środowiska. Początki były trudne, ale nie poddawałam się. Postanowiłam kontynuować naukę-skończyłam L.O ze średnią 4,5.no i oczywiście zdałam maturę. W 2000 roku poznałam mojego obecnego męża, a w 2002 urodziła córeczkę Darię. Ze mój mąż mieszka już ponad 10 lat w Holandii, przeprowadziliśmy sie tam na stałe. Podsumowując. Dorobiłam się kochającego męża, córeczki, a w tej chwili czekamy na własne mieszkanie. Niczego mi w życiu teraz nie brak, mogę sobie pozwolić na różne przyjemności i nie narzekam na brak pieniędzy. Myślę , że wyszłam na dobrych i "poukładanych" ludzi, dzięki pomocy(resocjalizacji) wielu ludzi, którym na tym zależało. Myślę o dalszym kontynuowaniu nauki, bardzo lubię komputery-może informatyk? Pozdrawiam Wszystkich serdecznie




Agnieszka Trześniowska (Nowak)



Data: 18.01.08r.


Pobyt: 2000r.-2001r.

Mama miała16 lat kiedy mnie urodziła, dziecko wychowywało dziecko. Tata 20 lat starszy od mamy, lecz mimo wieku kochał Ja, ale lubił czasem wypić. Kiedy pił był spokojny kładł sie spać, mieliśmy wszystko niczego nie brakowało. Prócz mnie była siostra i brat, ale ja byłam najstarsza i najgorsza. Mama mnie biła a babcia poniżała, wyzywały mnie stale. Tata nigdy nas nie bił nie mógł na to patrzeć. W końcu mama i taty zaczęła sie czepiać ze jest alkoholikiem i wrzuciła go z domu, tak ojciec stał sie bezdomnym, i rozpił sie na dobre. W domu zrobiła sie bieda a ja obrywałam kablem za brata i siostrę, właściwie za wszystko. Lubiłam chodzić do szkoły nie wagarowałam, ale też sie nie uczyłam. Mama nie skończyła nawet podstawówki, wiec nie pomagała mi w lekcjach, miałam same jedynki. Z to tez byłam bita. Bicie to był powód dla którego uciekłam pierwszy raz z domu. Kiedy policja złapała mnie po trzech dniach mama cieszyła sie na mój widok, tuliła, płakała. Długo ta jej radość nie potrwała bo kolejnego dnia znów wróciło wszystko do normy, znów byłam najgorsza. Tak wiec uciekałam i uciekałam, aż któregoś dnia mama zamiast odebrać mnie z policji przyniosła tylko postanowienie, czy wyrok o zamknięciu mnie w MOW w Cerekwicy. Kiedy znalazłam sie w ośrodku byłam załamana, stale płakałam., nie chciałam tam być, przecież ja nic nie zrobiłam, uciekałam z domu bo byłam bita, to mama powinna być na moim miejscu. W MOW spędziłam 8 miesięcy, poznałam tam mnóstwo dziewczyn, wychowawców, nauczyłam sie jak żyć. Wyniosłam z stamtąd więcej dobrych wspomnień niż z domu, ale w szczególność utkwiła mi w pamięci jedna z moich wychowawczyń pani M.Grenda-bardzo jej dziękuję za dobroć która jest w niej i która mi okazała. Po wyjściu ośrodka mama nie wzięła mnie do domu, tak jak ojciec zostałam bezdomna. Spałam na dworcu przez jakiś rok później zamieszkałam kontem u koleżanki u której poznałam mojego męża. Dzięki niemu moje życie sie zmieniło, teraz jestem młoda matka i żona. Mimo tylko 24 lat, mam duży bagaż życiowy, żal do matki, cudowne wspomnienia z MOW, śliczną córeczkę i kochającego męża. Mama mieszka kamienice obok i czasem ja odwiedzam mimo tego że nadal sie nie dogadujemy. Tatko zmarł rok po moim ślubie........ !

pseud. Czarna z Gniezna



Data: 14.01.08r.


Pobyt: 17.02.1999r.-14.02.2001r.

Ja, jak większość innych dziewczyn, pobyt w ośrodku wspominam bardzo miło. Przeżyłam tam dużo wspaniałych chwil, ale żałuje, że nie było ich dużo więcej. Poznałam tam dużo fajnych dziewczyn, a moich wychowawców nigdy nie zapomnę. Zawsze mieli dla każdego miłe słowo - kochana p. Wandzia, przemiły p. Januszek no i wesoła p. Danusia.
Mój pobyt w MOW polegał na odizolowaniu mnie od złego towarzystwa co naprawdę się udało. Dzisiaj żałuje mojego dawnego zachowania, bo wiem, że dużo przykrości sprawiłam moim bliskim, ale czasu już nie cofnę. Kto wie co by ze mnie wyrosło gdyby nie ta "resocjalizacja":) POZDRAWIAM WSZYSTKICH SERDECZNIE!!!

Edyta Macek



Data: 9.01.08r.


Pobyt: 1.09.95r.-23.06.06r.

W Cerekwicy spędziłam rok czasu 05/06 rok. Wyszłam z niego na warunkowe jak miałam 16 lat i teraz przyznaje racje p. Werbińskiemu, że nie byłam gotowa na opuszczenie ośrodka... Po wyjściu z MOW dostałam sie do Liceum o profilu usługowo-gospodarczym, na początku nawet dobrze mi szło dopóki nie zaczęły sie wagary... W tamtego sylwestra coś mi odbiło i podcięłam sobie żyły, byłam miesiąc w szpitalu psychiatrycznym, ale w końcu mnie z stamtąd wypuścili, nie zdarzyłam już poprawić ocen, bo bodajże z 7 przedmiotów, musiałabym zaliczyć pierwszy semestr i oczywiście nie zdałam... W wakacje były u mnie dziewczyny z ośrodka i w sumie prawie całe spędziłyśmy razem, zwiedziłyśmy trochę polski, sporo przygód miałyśmy, ale bywały tez okropne dni, bylyśmy u kilku koleżanek z MOW w odwiedzinach. W sumie to fajne te wakacje były, byłyśmy w wielu miejscach, ale dużo by pisać. Z wakacji wróciłam z wybitym barkiem tak jakoś, gdzieś tam na blogu jest zdjęcie www.paola513.fbl.pl heh śmiesznie wyglądałam do połowy w gipsie, ale po miesiącu mi go zdjęli. W tym roku od września zapisana byłam do zawodówki na sprzedawcę, ale do szkoły poszłam jakoś pod koniec miesiąca, bo kuratorka mi kazała iść z tym gipsem jeszcze, ale na drugi dzień pobytu w mojej szkole mnie wyrzucili, bo przed lekcjami wypiłam sobie piwko i nauczycielka wielka aferę zrobiła... Potem chodziłam zaocznie do liceum, ale w końcu zrezygnowałam, bo w weekendy zawsze co innego miałam do roboty... Teraz siedzę w domu i szukam pracy,bo w końcu trzeba jakoś stanąć na nogi...
POZDRAWIAM!
Paulina Sz.

Paulina Sz.



Data: 6.01.08r.


Pobyt: 21.02.97r.-24.02.98r.

WITAM WSZYSTKICH. Mam na imię Ola, Ośrodek opuściłam ok 10 lat temu, fajnie ze macie swoja stronę. Czytałam i wracałam myślami do tamtych dni, pamiętam panią Wandzie - oj kochana kuleczka nasza to była, panią Danusie, za moich czasów nie było za fajnie w ośrodku, my chciałyśmy na każdym kroku pokazać że jesteśmy złe, nawet bunt zorganizowałyśmy he tak pamiętam to było dobre, wy macie teraz prysznice a my miałyśmy umywalki i chlapałyśmy się woda ; ucieczki przez okno izolatki[macie jeszcze izolatkę] na prześcieradle albo kawały robione wychowawcą, o i pamiętam jakiś film kręcili nam o nie paleniu papierosów. Boże to było tak dawno i tak bardzo sie zmieniłam od tego czasu. Teraz mam 27 lat męża i 2 wspaniałych dzieci, pracuje mamy dom, mąż jest marynarzem i jedyne co mi zostało z tamtej Olki to pocięte ręce bo to było u nas wtedy modne. czasami wspominam tamte chwile tego nawet nie da sie opisać, chętnie pomogę. pozdrawiam Was serdecznie, nie będę was pouczała bo same z tego wyrośniecie. buziaki dla wychowawców. W 95/6/7 potem przewieźli mnie do Mow w Szczecinie. Z dziewczyn pamiętam DOMINIKE ŻOŁNOWSKA, OCZKO, KACZKE, KOTA, ITD ITD. Byłam wychowanka pani Wandy ,Danuty chyba to była grupa V. Po wyjściu z MOW w szczecinie byłam tam rok, wróciłam do domu ,poszłam do szkoły wieczorowej. w roku 99 poznałam swojego męża bardzo dużo sie zmieniłam dzięki niemu, potem urodziłam syna ma teraz 7 lat i charakter mamusi [niestety] wyszłam za mąż, skończyłam studium medyczne i zostałam asystentka stomatologa, 2 lata temu urodziłam 2dziecko córkę. mój mąż jest marynarzem aktualnie jest na kontrakcie, rzadko mamy okazje być razem bo pływa 4na 2. no my nie piłyśmy, pamiętam ze wąchałyśmy płyn do podług i cięłyśmy sie wszystkie[blizny niestety zostają] i robiłyśmy sobie tatuaże z 4 zapałek i igły he, no i siarka od zapałki wcierałyśmy sobie w ciało, oj to było straszne i biłyśmy nowe jak wchodziły, ja też dostałam pamiętam, no i udawałyśmy miłość między nami he. - to straszne ja wiem, z perspektywy czasu ale to prawda to cześć mojego życia, której nie da sie wymazać.

Olga G.



Data: 6.01.08r.


Pobyt:

Swój pobyt w MOW wspominam bardzo dobrze. Nigdy nie miałam pretensji do świata że tam się znajduje, traktowałam mury ośrodka jako swój mały ,,azyl” w którym zawsze znalazłam schronienie i do którego zawsze mogłam wrócić gdy w domu rodzinnym działo się cos złego.... W ośrodku przyjęłam dwa sakramenty- Komunii Świętej i Bierzmowania. Były to wspaniałe przeżycia dla mnie i myślę za dla najbliższych mi wychowawców i koleżanek również. Dzięki temu wszystkiemu poznałam bardzo życzliwego i kochanego człowieka który mi wiele pomaga w życiu, jest nią moja była sędzina. Dzięki niej moje pierwsze kroki (gdy wyszłam z mow) były stawiane śmielej. Bardzo się bałam wyjścia z placówki bałam się tego co zastane za murami ośrodka. Zaczęłam szkole środowiskowa, poszłam do zawodówki.... Mówiąc szczerze bardzo chciałam udowodnić ze stać mnie na cos więcej, ze nie jestem zepsuta dziewczyna która wyszła z ośrodka. Czasami mi się nie udawało.... W szkole miałam najwyższa średnią ocen ale niestety miałam czasami za długi język i zachowanie zawsze było obniżone. Skończyłam zawodówkę i poszłam do liceum, mam nadzieje ze pójdzie mi dobrze... Pragnę udowodnić każdemu ze nie zawsze osoby które były w takim miejscu musza być złe i niepotrzebne! Jeśli każda z nas weźmie się ostro w garść i nie będzie popełniała tych samych błędów może w końcu ,,świat” przestanie się nas bać... Na samym końcu chcę bardzo podziękować pani Małgosi G. za trud jaki włożyła w moje ,,wychowanie” Pozdrawiam bardzo serdecznie.

Renata Łupkowska



Data: 5.01.08r.


Pobyt: 13.12.04r. - 3.06.06r.

Witam, jestem byłą wychowanką MOW ,spędziłam w nim 1.5 roku wyszłam na warunkowym zwolnieniu , na wakacjach 2006r. Po wyjściu dostałam się do liceum profilowanego na zarządzanie informacją , co zawdzięczam po części nauczycielom i wychowawcom którzy wierzyli w moje możliwości , dzięki nim uzyskałam średnią 4.9 i bardzo dobre zachowanie.... hmm... pierwszy czerwony pasek w życiu :))) Niestety liceum do którego się dostałam szybko opuściłam , zaczęłam wagarować .... , czego żałuję ... :( Musiałam się czymś zająć , znalazłam pracę w mojej miejscowości ,po połowie roku firma się rozpadła , ale złożyłam już podanie do nowej pracy :) Ośrodek wspominam miło. Szczerze tęsknię za tym miejscem oraz za osobami , które tam poznałam ,tzn. dziewczynami , nauczycielami a nawet wychowawcami. Nauczyłam się tam dużo rzeczy ,zrozumiałam trochę swoich błędów , których staram się już nie popełniać . Będąc w MOW tęskniłam za domem i chciałam jak najszybciej z stamtąd wyjść , teraz żałuję, że aż tak mi się spieszyło, bo mam miłe wspomnienia i chciałabym mieć ich więcej ….. było dużo chwil załamania , ale było też dużo szczerych ludzi którzy starali się pomóc w każdej sytuacji … Wydaje mi się , że tam wydoroślałam , nauczyłam się życia . Moim mottem życiowym zostały mi słowa Pana Werbińskiego ‘’Umiesz liczyć?- licz na siebie”’ . Pozdrawiam wychowawców, nauczycieli i oczywiście was dziewczyny , miłego pobytu :)

Nina Bochenek



Data: 30.12.07r.

Pobyt: 1.09.03r.-25.06.04r.

4 lata temu opuściłam ośrodek z dwoma całkiem odmiennymi uczuciami, radością z powrotu do domu i smutkiem opuszczenia ludzi którzy tak wiele zrobili by mi pomóc w obraniu odpowiedniej drogi. Minęło 4 lata a nadal wspominając o tym jest to tak bliskie pamięci jak by działo się wczoraj. Zapewne wiele osób zadaje sobie teraz pytanie czy było to konieczne i czy mogło skończyć się inaczej. Do takich osób należę również ja chociaż znam odpowiedz ; ośrodek bardzo wiele zmienił w moim życiu postrzeganie świata i ludzi których uniknąć Się nie da A przede wszystkim sensu i kierunku życia. Jeszcze całkiem niedawno zbuntowana małolata szukająca winy w całym świecie a teraz całkiem inny człowiek dzięki wielu osobom które potrafiły dostrzec tam gdzie samej zajęło by mi to bardzo długo. Sam pobyt w ośrodku był różnorakim przeżyciem, były chwile złe, dobre i chwile załamania jedyne co było wtedy potrzebne to ktoś kto potrafi zrozumieć i dać nadzieje „na lepsze jutro”. Wiele również zależało od samej siebie jedynym celem jaki miałam w trakcie pobytu w ośrodku to pokazać wszystkim ze nie skończę na dnie życia i znalezienie w sobie siły na wewnętrzną metamorfozę. Nie było to łatwe ale najważniejsze że się udało!! Po wyjściu z ośrodka jestem całkiem inną osobą. Zaczęłam myśleć o szkole o tym by osiągnąć coś w życiu, obecnie spodziewam się dzieciątka ? jestem szczęśliwa bo znalazłam kogoś z kim mogę dzielić radości i smutki ; mam blisko siebie tych których kocham i którzy kochają mnie . Doceniłam jak bardzo ważne jest mieć kogoś bliskiego obok siebie i jak szanować to co jest nam dane. Życzę powodzenia wszystkim dziewczynom które wiedza co przezywa się w ośrodku i jak wiele można zmienić. Dziękuje również Wszystkim wychowawcom a w szczególności Pani Gabrieli i Jarosławowi Werbińskim. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Nina Lech



Data: 28.12.07r.

Pobyt:20.10.02r.-30.08.04r.

Był koniec wakacji, za kilka dni miał rozpocząć się nowy rok szkolny, który wiązał się z powrotem do MOW w Cerekwicy. Wtedy właśnie babcia przyniosła ze skrzynki pocztowej list z Ośrodka, w którym była wiadomość abym nie wracała do placówki, ponieważ nie zostanie utworzona II klasa ZSZ do której miałam uczęszczać. Na początku byłam rozczarowana tą informacją gdyż nastawiona byłam na to że zobaczę się z koleżankami z zeszłego roku... Tego samego dnia postanowiłam razem z Dziadkami że pójdę zapisać się do Liceum w naszej miejscowości. Zostałam przyjęta do I klasy o profilu Zarządzanie Informacją. Od września zaczęłam naukę, niestety w listopadzie zapukała do domu policja z nakazem doprowadzenia mnie do MOW w Szczecinie. Niestety Szczecin nie nacieszył sie zbyt długo moją obecnością gdyż po tygodniu dałam nogę i wróciłam do domu. Następnego dnia babcia zadzwoniła do MOW w Szczecinie i pani pedagog załatwiła mi zwolnienie z placówki. Tak więc mogłam cieszyć się juz „wolnością”. Wróciłam do szkoły gdzie skończyłam pierwszą klasę potem jednak postanowiłam przenieść się do Liceum Ogólnokształcącego dla dorosłych. Niedługo potem wyprowadziłam się od dziadków i mieszkam sama. Pracuję w sklepie komputerowym u siostry i jakoś sobie radzę. Poznałam super chłopaka, z którym jestem już dosyć długo...Pobyt w MOW w Cerekwicy oraz niektórych wychowawców wspominam miło...

Karolina



Data: 24.10.07r.

Pobyt: 14.11.02r.-1.09.03r.

Pamiętam jakby to było przed wczoraj,miałam trzynascie lat,zaczynałam gimnazjum.Miałam problemy w domu.Ojciec alkoholik pracował lecz po pracy zalewał się litrami alkoholu,przychodził do domu urządzał awantury,nie bił,lecz znęcał się psychicznie nade mną i matką.Doskonale pamiętam jego monologi prowadzone nocą,przekrwione oczy przepełnione nienawiścią do całego świata.Matka jeśli nie piła zajmowała się domem,lecz z początkiem każdej wiosny odradzał się w niej nałóg.Gdy piła nie interesowała się mną,nie chodziłam w tym czasie do szkoły,bardzo często czekałam na nią,aż wróci z libacji alkoholowej,zdarzało się też,że biegałam po ulicach mojego osiedla modląc się o to by ją w końcu znaleźć.Wtedy w jeszcze małym przerażonym dziecku ze strachu,braku poczucia bezpieczeństwa,pragnieniu rzadko zaznanego ciepła i miłości zaczął rodzić się bunt.Wiele razy pijana do nieprzytomności spała całymi dniami w moim pokoju a ja patrząc na ten obraz,żałosny i pełen pogardy zaczynałam nienawidzić siebie,myślałam,że to moja wina.Mimo,że wiosna jest najpiękniejszą porą roku przeze mnie w tamtych latach była znienawidzona.Nie miałam nikogo kto by wtedy mógł mi pomóc,wytłumaczyć,że nie mam wpływu na ich życie.Nie zwierzałam się też nikomu.Bałam się,że jeśli ktoś się dowie zostanę zabrana do domu dziecka. Skończyłam szkołę podstawową,wakacje spędziłam u babci,matka w tym czasie przebywała w domu,piła.W przede dniu rozpoczęcia roku szkolnego zabrała mnie od babci i zawiozła do domu.Rozpoczął się rok szkolny,była śliczna,słoneczna jesień.Nowa szkoła,otoczenie,nauczyciele-wszystko to zaczęło mnie przerażać.W dodatku matka nadal piła.Któregoś dnia po powrocie ze szkoły nie zastałam jej w domu.Ten dzień będę pamiętała zawsze,ojciec poszedł ze mną do sklepu odzieżowego,trzeźwy i kupił mi buty,szukaliśmy jej,lecz bezskutecznie.To był także dzień zapowiadający początek moich problemów.Nie odrobiłam pracy domowej,matka wróciła pijana nocą,a ja na drugi dzień idąc do szkoły skręciłam w przeciwnym kierunku.To były moje pierwsze wagary.Minął tydzień następny.W końcu notorycznie zaczęłam opuszczać szkołą.Jednak rozumiałam co robie ponieważ zaczęłam się bać,powiedziałam matce o tym,że nie chodzę do szkoły,podświadomie czułam jakie mogą byą tego konsekwencje.powiedziałam także,że nie chę chodzić do klasy w której byłam.Matka postanowiła mnie przenieść do następnej szkoły.Gdyż była połowa października w żadnym z gimnazjum mnie nie przyjęli,wróciłam do poprzedniego,lecz zostałam przeniesiona do innej klasy.Tam poznałam Martę,razem z nią zaczęłyśmy wagarować.Dostałam nadzór kuratorski.Tak minęła jesień,zima,zaczęła się tak przeze mnie nienawidzona wiosna.Jednak ku mojemu zdziwieniu matka nie piła.Nie chciałam chodzić do szkoły,buntowałam się uciekałam z domu,szkołę omijałam szerokim kołem.Moja matka zachorowała na depresje.Zostałam w domu sama z ojcem,który rzadko się mną zainteresował.Minęło lato,zaczął się kolejny rok szkolny,na początku nawet nie opuszczałam szkoły,jednak z czasem przestałam do niej chodzić i zostawałam w domu.Nadeszła zima,pewnego dnia u znajomej matki poznałam chłopaka starszego ode mnie siedem lat.Podobał mi się,wtedy bardzo imponowało mi aroganckie zachowanie,wulgaryzmy,dzisiaj nie chcę mieć nic wspólnego z tego pokroju ludzmi.Zaczęłam się z nim spotykać,uciekałam do niego z domu nocą. Ojca nie interesowało to czy jestem w domu,czy mnie nie ma,liczył sie tylko alkohol.Spotkałam się z tym mężczyzna sądząc,że to miłość.Widziałam jak pił wraz ze swoją matka,jak urządzali awantury,wielokrotnie dochodziło do rękoczynów,lecz za wszelką cenę chciałam być blisko niego,wierzyłam w to,że mnie chroni,a tak na prawdę on mnie krzywdził.Bałam się tego,ze odejdzie,a ja zostanę sama.Dziś wiem,że moje zachowanie było wynikiem silnej potrzeby akceptacji ze strony drugiej osoby,poczucia bezpieczeństwa,którego nie miałam.Spotykałam się z nim przez dłuższy czas,minęła zima,wiosna,nadeszło lato.On wraz z matką zarabiał zbierając jagody,grzyby,a później sprzedawali je na miejskich chodnikach.Za pieniądze,które zarobili kupowali alkohol.Widziałam jak zachowuje się pod wpływem,wiedziałam do czego jest zdolny,wiele razy używał przemocy wobec mnie,jednak dalej pragnęłam być blisko niego.Wtedy nie znałam innego,lepszego świata,to co mnie otaczało uważałam za dobre,chociaż takim nie było.To był świat przesiąknięty alkoholem,przemocą,brakiem sensu życia,wyższych celi,idei,świat w którym oprócz spraw przyziemnych nie liczyło się nic innego.Dobrze pamiętam tamte dni i noce zapijane do utraty świadomości tanim alkoholem.Jego matka miała dwuletnią córkę,którą zajmowałam się gdy oni pili.Wielokrotnie chowałam głowę w poduszkę,gdy on był pijany,modliłam się o to,żeby w końcu wytrzeźwiał.Zachowywał się gorzej niż mój ojciec,bałam się lecz nie chciałam odejść.Nawet gdy był trzeźwy rzadko okazywał wobec mnie jakiekolwiek ludzkie uczucia.Nadeszła jesień,jego matka dostała nadzór kuratorski nad córką,okazało się,że kurator pełniący nadzór nade mną jest także jej kuratorem. Pewnego dnia gdy wracałam ze sklepu podjechał do mnie radiowóz w którym siedział mój ojciec,zostałam zawieziona do ośrodka diagnostycznego na badania w którym orzekany jest jest stopień demoralizacji.W późniejszym czasie dostałam wezwanie na sprawę sądową,na którą poszedł ojciec,ja nie miałam odwagi.Orzeczeniem sądu był ośrodek młodzieżowo-wychowawczy,wystraszyłam się,zaczęłam chodzić do szkoły,którą wkrótce opuszczałam.Otrzymałam wezwanie o dobrowolne stawienie się w ośrodku.Stwierdziłam,że nie pojadę.Na krótko przed świętem Wszystkich Świętych prze okno mojego domu zobaczyłam stojący pod nim samochód,ktoś pukał do drzwi,zawahałam się chwile,jednak nie otworzyłam ich,na balkonie drugi mężczyzna pukał i zaglądał w okno.Z drżącymi nogami schowałam się za drzwi mojego pokoju.Po chwili panowie odjechali,okazało się,że była to tajna policja.Domyśliłam się,że chodziło o dostarczenie mnie do ośrodka.Widziałam tylko jedno wyjście-ucieczkę.Wraz z moim ówczesnym chłopakiem pojechaliśmy do jego rodziny.Jednak bez pieniędzy nie mogliśmy daleko wyjechać.Tułaliśmy się po miastach,kilka nocy spędziliśmy na melinie jego matki,chociaż któregoś ranka i tam zawitała policja,ona nie otworzyła drzwi,ale u niej już nocować nie mogliśmy.Postanowiłam wyjechać do mojej ciotki,gdzie wcześniej policja już dotarła.Spędziłam noc,potem wróciłam do mojego miasta,lecz nie miałam gdzie spać i znów pojechałam do niej.Postanowiła powiadomić policje,że u niej przebywam.Rankiem zanim wstałam zadzwoniła na komisariat,próbowałam choć nadaremnie uciec.Niezadługo dwóch wysokich dobrze zbudowanych mężczyzn zaprowadziło mnie do auta,jeden w razie gdybym próbowała wyskoczyć z samochodu usiadł obok mnie.Zanim dotarliśmy do komendy policji weszli ze mną do mieszkania mojego chłopaka,żebym mogła zabrać swoje rzeczy.Nie było go w domu,przed samochodem nim wsiadłam do środka zauważyłam go na ulicy idącego w moim kierunku,chciałam się wyrwać,szarpałam sie z policjantami,pomimo tego panowie trzymali mnie mocno i nie pozwolili mu aby podszedł.Zostałam dowieziona na policje,gdzie wezwali funkcjonariuszkę,kazali sie rozebrać i przeszukali moje rzeczy.Dowiedziałam się,że rano pod opieką policji zostanę dowieziona do placówki.Po tym z wyciągniętymi sznurowadłami z butów umieścili mnie w celi policyjnej.Zostały zamknięte ogromne,stalowe,okratowane drzwi.Cela była zimna,murowany prostokątny beton znajdujący się przy ścianie służył za łóżko.Miałam ze sobą książkę,którą zaczęłam czytać.Przez głowę przebiegało mi wiele myśli połączonych z wewnętrzną paniką.Bałam się,od czasu do czasu podchodziłam do małego okna,zaczynało się ściemniać,a ja nie mogłam się uspokoić.Łzy same napływały mi do oczu,myślałam o tym co mnie czeka,zastanawiałam się jak uciec.Najważniejszą rzeczą wtedy dla mnie było to,żeby chłopak mnie nie zostawił.Pod wieczór przyniesiono mi kolację której nie zjadłam,dostałam materac i gruby koc.Całą noc nie zmrużyłam oka.Leżałam wtulona w ścianę.Rano funkcjonariusz wyprowadził mnie z celi,zostały nałożone mi na ręce kajdanki,a radiowozem odwieźli mnie i dwóch policjantów na stacje PKP. Czternastego listopada 2002 roku siedziałam w pociągu jadącym do Poznania,z kajdankami na ręku czułam się jak przestępca,ludzie w przedziale patrzyli na mnie a ja spuszczałam wzrok i czułam się jak nic nie znaczące zero.Podróż była długa,w Poznaniu czekała nas przesiadka do pociągu jadącego do Jarocina.Zaczęłam obmyślać plan ucieczki,trochę spałam.Na Poznańskiej stacji miałam szanse ucieczki,bowiem przez chwile konwojenci nie zwracali na mnie uwagi.Mimo lęku przed tym co mnie czeka,wewnętrznego buntu i szaleńczej chęci powrotu do mojego miasta nie uciekła,wsiadłam do pociągu.Ze stacji doszliśmy pieszo do jarocińskiego budynku policji.Tam zostałam ponownie zamknięta w celi,po czym wyprowadzona przez tamtejszych policjantów i jednego z konwoju wsiadłam do samochodu policyjnego.Było ciemno nie widziałam dokąd jedziemy.W momencie w którym auto zwolniło zobaczyłam wielką bramę i duży,zabytkowy budynek wyglądający w zimowych ciemnościach bardzo tajemniczo.To była Cerekwica,a my wjechaliśmy na posesje Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego.Wtedy nie chciałam tam być,czułam,że rośnie we mnie nienawiść do tego miejsca,wówczas nawet nie przeszło mi przez myśl,że Cerekwica zmieni diametralnie moje życie...CDN
Wysiedliśmy z auta i przez ogromne drzwi weszliśmy do środka budynku.Policjanci odjechali,a ja zostałam z kierownikiem MOW.Zadał mi kilka pytań po czym zaprowadził do grupy w której miałam mieszkać.Byłam przerażona,czułam mocne i bardzo szybkie bicie serca.Otoczyła mnie grupa dziewczyn w różnym wieku,w pierwszych chwilach strach nie pozwalał mi wypowiedzieć słów.Po kilkunastu minutach zadawanych mi pytań zaczęłam odpowiadać.Dostałam kolacje,lecz nie byłam w stanie jej zjeść.Nadeszła noc.Leżałam w pokoju wśród młodych tak samo zagubionych jak ja śpiących dziewczyn.W głębi siebie czułam niepokój przed czymś co było mi jeszcze nieznane.Nie mogłam zasnąć,łzy spływały z moich oczu,tamtej nocy wielokrotnie przysięgałam sobie,że ucieknę,nie będę w tym miejscu.W wyobraźni widziałam różne scenariusze dotyczące tego co się ze mną działo.Bałam się.Sen przyszedł dopiero nad ranem. Usłyszałam słowo pobudka,nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić,nie miałam chęci wstać z łóżka.Po dłuższej chwili wstałam,poszłam do łazienki,wzięłam prysznic i poszłam na śniadanie.Wychowawczyni się ze mną przywitała,była to Pani Teresa Grzeszczak,której podczas pobytu w ośrodku tak wiele zawdzięczam.Po śniadaniu wyszłyśmy do szkoły znajdującej sie na przeciw internatu.Zaczęły się lekcje,pierwsze moja wrażenia w szkole były negatywne,zaczynałam nienawidzić miejsce w którym wówczas się znajdowałam.Po zajęciach szkolnych zostałyśmy odebrane przez wychowawcę,poszłyśmy na obiad,a później do internatu.To był pierwszy dzień mojego pobytu.Minął tydzień,później następny.Zaczęłam powoli się przyzwyczajać do miejsca i ludzi mnie otaczających.Chociaż nie przyszło mi to z łatwością postanowiłam zacząć się uczyć i jak najszybciej nadrobić zaległości pierwszej klasy gimnazjum,po kilku tygodniach nauczyciele zauważyli postępy w nauce. Zaczął się grudzień,zbliżały się moje piętnaste urodziny.Ciotka obiecała,że zabierze mnie na Święta Bożego Narodzenia,uważałam wtedy,że jest mi to dłużna,ponieważ oddała mnie w ręce policji.Dziś wiem,że gdyby tego nie zrobiła moje teraźniejsze życie wyglądało by inaczej,byłabym na dnie moralnym.W dniu moich urodzin Pani Teresa upiekła tort,wtedy po raz pierwszy w placówce poczułam się dobrze.Niewielki gest,który sprawił mi wielką radość.Poczułam się wyjątkowa,zaczęły się we mnie budzić pozytywne uczucia.W ośrodku wolałam spędzać czas samotnie,mieszkałam w pięcioosobowym pokoju co mnie przytłaczało.Bardzo często rozmawiałam z P Teresą na osobiste tematy,zaczęłam się jej zwierzać,powiedziałam o moim problemie,wyznałam,że nie chcę mieszkać w tym pokoju,który dzięki niej został zmieniony.Zbliżały się święta,w grupie ubraliśmy choinkę,dostałam wiadomość z sądu,że dostałam przepustkę.W moim sercu obudziła się chęć ucieczki,pisałam listy do chłopaka,napisałam mu,że nie chę wrócić z przepustki do Ośrodka,obiecał mi,że nie wrócę.Nikt nie wiedział o moich planach.Jednak moja wychowawczyni przeczuwała co zamierzam zrobić.Na kilka dni przed wyjazdem rozmawiała ze mną na ten temat i być może ten fakt wpłyną na to,że w nowym roku wróciłam...

Pseudonim-Weronika



Data: 2.10.07r.

Pobyt: 14.01.93r.-3.10.94r.

Witam. Nazywam się Iwona Horbanowicz-Erdmańska opuściłam ośrodek w Cerekwicy w 1995r. w czerwcu. Jeśli to możliwe to za pośrednictwem waszej strony internetowej chciałabym się skontaktować z dziewczynami z roku 93/95. Mój mail:iwonahe@wp.pl,mój numer gg:7538180. Z góry serdecznie dziękuje.
Korzystając z okazji chciałabym również pozdrowic Panią Wande Mierzejewską i Państwa Werbińskich.
Z wyrazami sympatii Iwona.



Iwona Horbanowicz-Erdmańska



Data: 22.09.07r.

Pobyt: 1.09.03r.-24.06.05r.

TRAFIAJAC DO MLODZIEZOWEGO OSRODKA WYCHOWAWCZEGO MIAŁM 16 LAT.
Znalazłam się tam, ponieważ byłam zbuntowana nastolatka,dla której liczyło się tylko złe towarzystwo,(w którym się obracałam)oraz imprezy, na których pojawiały się narkotyki. Przez to i głupio prowadzone, życie przyszło zapłacić. Pewnego dnia dostałam list z sadu,iz jestem skierowana do ośrodka i mam się tam stawić 1 września 2003roku. Pamiętam to jakby to było dzisiaj. W oczach stanęły mi łzy i nie mogłam wyksztusić z siebie ani jednego słowa. Pierwsza reakcja moja była taka iż byłam na wszystkich zła i wściekła. Niezrozumiale dla mnie było to, dlaczego to właśnie ja???! Nie chciałam w ogóle tam jechać. Odwoziła mnie moja mama z ojczymem.Jadąc pociągiem nie wierzyłam do końca w to gdzie jadę do "mow" i tam juz zostanie, gdy zajechaliśmy na miejsce w oczach, byly łzy strach i przerażenie, gdy zobaczyłam to miejsce wypowiedziałam do mamy takie słowa:"mamo nie zostawiaj mnie tu! Ja nie chce tu Być! Tu diabeł dawno powiedział dobranoc!"Także szantażowałam ze ucieknie prędzej czy później. Niestety tak się nie stało, mama mnie nie zabrała z powrotem, ani ja nie uciekłam weszliśmy do środka, przywitali nas milo i przyjemnie dziewczyny też były spoko żadna nie była arogancka ani dokuczliwa padało mnóstwo pytań na początku nie wiedziałam czy mogę być szczera?! Mama z ojczymem odjechali machając mi rękoma i przesyłając buziaki. Rozryczałam się jak małe dziecko było ciężko pogodzić się z myślą że mam tu zostać, lecz ten obraz który teraz opisałam jest moim pierwszym wrażeniem Rzeczywistość była inna nawet nie wiedziałam ze pobyt w ośrodku może być przyjemny i potrzebny juz po paru dniach czułam się jak u siebie w domu było coraz lepiej zaczęłam traktować ośrodek jak szkołę z internatem. W trakcie tego pobytu nauczyłam się bardzo dużo ważnych i życiowych sytuacji. Nie miałam czasu na nudy i myślenie o głupotach, było mnóstwo dodatkowych atrakcyjnych zajęć. między innymi było to "harcerstwo”, początku wcale mnie to nie interesowało i nie chciałam być harcerka, lecz po dłuższych namówieniach pani G.Werbinskiej(mojej wychowawczyni)zgodziłam się i bardzo dobrze, bo nigdy tego nie żałowałam, z harcerstwem były związane przeróżne atrakcje między innymi były to wyjazdy na biwaki, zloty, czy tez festiwale to podobało mi się najbardziej ponieważ od czasu do czasu wyrwałyśmy się z internatu. Na wspólnych wyjazdach było świetnie aż nie chciało się wracać do ośrodka. Przez dwa lata bycia w ośrodku nie żałuję niczego a na pewno tego ,że do niego trafiłam. Teraz wiem ze to, iż musiałam pojechać do "mow" było dla mnie najlepszym rozwiązaniem Wyrwałam się od starego towarzystwa i nie utrzymywałam juz z nimi żadnego kontaktu. Ukończyłam szkolę zmieniłam się na leprze. Zauważyła i doceniła to moja rodzina oraz ja sama jestem z siebie dumna. Teraz jestem bardzo wdzięczna wychowawcą i nauczycielą, którzy mieli tak wielką cierpliwość do mnie by przetłumaczyć iż środowisko w którym się obracałam nie jest dla mnie i dalsze życie w taki sposób nie ma przyszłości. Nadeszła pora odjazdu na zawsze były także łzy i ogromny smutek, ponieważ bardzo przywiązałam się do tego miejsca, osób, którzy ze mną byli na co dzień i pomagali w trudnych chwilach było rzeczywiście smutno odjeżdżać. Lecz z drugiej strony serce się radowało bo w końcu wracałam do rodzinnego domu, gdzie czekała na mnie moja kochająca mama, ojczym, oraz brat więc: "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". Po powrocie do domu nigdy juz nie wróciłam na tamta drogę, którą szłam przed ośrodkiem, miałam juz dość poukładane w głowie i wiedziałam czego tak naprawdę chcę. Rozpoczęłam naukę w liceum ogólnokształcącym dla dorosłych i tam poznałam nowych znajomych znacznie dojrzalszych od poprzednich ludzi których znałam, z którymi zawsze mam wyśmienity kontakt. Teraz po takich przeżyciach i doświadczenia żyje mi się lepiej i lżej. Jestem osoba pełną energii, entuzjazm i optymizmu Poznałam swoja druga polowe, jestem zaręczona, mieszkamy razem i jestem bardzo szczęśliwa.


Małgorzata K.



Data: 2.06.07r.

Pobyt: 1.12.98r.-10.10.2000r.

"7 lat temu opuściłam mury ośrodka, byłam zbuntowaną nastolatką. Pobyt w ośrodku wiele mnie nauczył, nawiązałam przyjaźń trwającą do dnia dzisiejszego. W Cerekwicy nauczyłam się życia. Z pozdrowieniami dla: Państwa Werbińskich, p.Urszuli Kuczerawy, p. Krystyny Cichockiej, p. Małgorzaty Grendy"

Jola Waszkiewicz